- Cieszę się jazdą. Musimy trochę popracować czy coś. - powiedziałam zeskakując z jego pleców kiedy wróciliśmy do studia.
- Tak, ale najpierw musisz posłuchać piosenkę. - przycisnął przycisk i ekran pojawił się przed oknem. Justin wysunął klawiaturę spod tablicy kontrolnej. Wszedł na stronę o nazwie You Tube i poszukał piosenkę. Raz znalazł video i wcisnął inny przycisk i wyłączyły się światła. Natychmiast poczułam się zimna i samotna więc przysunęłam się do Justina. Justin objął mnie i potarł moje plecy. Video się pojawiło i zaczęliśmy oglądać. Kiedy się skończyło światło się włączyło, a Justin odsunął się ode mnie. Wyszedł ze strony i zwinął ekran i zapytał.
- Co myślisz?
- Myślę że jest w tym zbyt dużo audio. Myślę że truno będzie to nas samym zrobić i prawdopodobnie trochę trwałoby zanim zrobilibyśmy to dobrze. Jak długo mamy to robić?
- Cóż jak dziś jest piątek to Usher powiedział, że będzie to w następny piątek. Więc od dziś mamy tydzień. Tak czy inaczej to będzie naprawdę fajne chyba, że masz lepszy pomysł. - obrócił się na krześle.
- Cóż ja nie mam dobrego głosu ale myślałam, że możemy zrobić coś bardziej prostego i akustycznego. Coś co uzupełniłoby nasze głosy. - powiedziałam cicho.
- Każdy chce robić coś prostego. Coś jak Jason Mraz czy Bruno Mars. Chcę zrobić coś zabawnego i niepowtarzalnego. - Ciągle kręciłam się na krześle próbując zdecydować czy chciałam zaproponować mój następny pomysł. Moje kręcenie było szybsze zanim się zatrzymałam i Justin był naprzeciwko mnie. - O czym myślisz?
- O niczym. - skłamałam.
- Kłamiesz. Wiem, że myślisz o czymś i wiem, że jest to coś dobrego. Powiedz mi. - Był oparty o boki mojego krzesła i patrzył mi w oczy z nadzieją. - Żaden pomysł nie jest głupi.
- Nie uważam że mój pomysł jest głupi! - powiedziałam defensywnie.
- Ale przyznaj że masz pomysł i on jest dobry. - odpowiedział stawiając sprawę jasno.
- Nie powiedziałam że to jest dobre i tak nie myślę ale chcę to zrobić. - odwróciłam się od jego oczu wpatrujących się we mnie. - Nie polubiłbyś tego.
- Spróbuj mnie.
- Nawet jeśli powiem nie musimy tego robić okay?
- Nie mogę tego obiecać. Nie jeśli jest to naprawdę dobre.
- Cóż to może być nawet niezgodne z zasadami.
- Jak to może być nie zgodne z zasadami? Dalej proszę powiedz mi Cam przysięgam, że nie będę się śmiał ani nie powiem nic złego o tym. - wziął moją brodę w swoją dłoń i odwrócił moją w twarz w jego stronę. Ciągle unikałam jego wzroku. - Cammie proszę spójrz na mnie. - powiedział delikatnie.
Przełknęłam gulę w gardle i przeniosłam swój wzrok na niego. Mogłam zauważyć małe plamki złot w jego tęczówkach. Jego oczy tak bardzo przypominały mi mojego brata. ogólnie to Justin całkowicie przypominał mi mojego brata. od jego imienia do jego oczu i jego dowcipów. Czułam naprawdę silą więź z Justinem. Znam go tylko dwa dni, ale czuję jakbyśmy od zawsze się przyjaźnili.
Co ważniejsze czułam jakbym znów miała swojego barta. Ale to co czułam do Justina różniło się od tego co czułam do mojego brata. Chciałam bronić mojego brata i słuchać jego śmiechu. Chciałam wiedzieć, że wszystko jest w porządku i chciałam się nim zajmować choćby nie wiem co miało się stać. Ale od Justina chcę, aby to on mnie chronił. Śmieję się ze wszystkiego co robi i chcę aby się mną opiekował i wiem że to jest w porządku. Kiedy Justin mnie dotyka to nie jest uczucie jak brat-siostra. Mam ciarki które przebiegają przez całe moje ciało. Kiedy patrzy na mnie tymi swoimi oczami nie czuję się narażona jakby mógł zobaczyć wszystkie moje słabości. Nie wiem czemu chcę zaimponować Justinowi. Nigdy nie chciałam nikomu zaimponować, oprócz mojego taty co się nigdy nie stało, szczególnie nie chłopakowi. Wiem, że nie kocham Justina. Nawet go nie lubię w ten sposób. Przynajmniej tak sądzę. Nigdy nie miałam chłopaka czy pierwszego pocałunku. Jestem zbyt słaba i wiem o tym. Boję się być kochaną przez faceta jak mój tata powinien mnie kochać.
- Wiesz, że możesz mi zaufać Cammie. Już udowodniłem ci, że jestem godny zaufania i dobrze o tym wiesz. - Pociągnął moje krzesło bliżej niego i zabrał grzywkę z mojej twarzy. Wzięłam te słowa głęboko do siebie i doszłam do wniosku, że to było prawdziwe. Nie miałam żadnego powodu żeby nie wierzyć Justinowi. Był godny zaufania, a ja o tym wiedziałam. Wzięłam głęboki oddech.
- Myślałam, że może moglibyśmy napisać piosenkę. Właściwie to mam cały zeszyt piosenek. Chciałam zasugerować, że moglibyśmy użyć jednej z nich i mogłabym nauczyć cię muzyki. Gram też na pianinie, więc moglibyśmy zrobić to na pianinie albo gitarze albo obu. Ale problem jest taki, że moje piosenki są typem piosenek dla dziewczyn. Bez części dla chłopaka. - Zdałam sobie sprawę z tego, że nie patrzyłam na Justina i nie wiedziałam czy tego chcę. - ale nie musimy tego robić. nie musimy nawet pisać jednej. Możemy zrobić cokolwiek tylko chcesz.
- Umiesz śpiewać. - to nie było pytanie, tylko stwierdzenie. To na pewno nie było to co spodziewałam się, że powie.
- Umiem zachować melodię. - powiedziałam cicho.
- Chcę zobaczyć ten zeszyt.
- Nie mam go tutaj.
- Mogę przyjść jutro?
- Tylko jeśli chcesz zrobić sobie więcej zdjęć z moją mamą. - uśmiechnęłam się, uświadamiając sobie, że mnie nie osądzał. Był uśmiechnięty i chyba bardzo spodobał się mu mój pomysł.
- nie mogę się doczekać aby zrobić sobie więcej zdjęć z twoją mamą - zaśmiał się - mogę zapytać cię o coś ważnego?
- Myślę, ze tak. To właśnie po to są najlepsi przyjaciele. - uśmiechnęłam się.
- Racja. Um. - podrapał się nerwowo po szyi - c---- - nagle zadzwonił mój telefon.
- Poczekaj. Muszę to odebrać. To na pewno moja mama. - wyciągnęłam telefon i odebrałam. Tak jak podejrzewałam była to moja mama mówiąca, że muszę być szybko w domu. Rozłączyłam się i schowałam telefon z powrotem do kieszeni. - Moja mama chce abym wróciła już do domu. Mógłbyś mnie podwieźć?
Westchnął. - Tak. Chodź powiem mamie. - Wstał i wyłączył światło. Szłam za nim po schodach i przez kuchnię. Justin zatrzymał się nagle przy drzwiach i wpadłam prosto na jego plecy. On tego nie zauważył, co było niemożliwe, albo to zignorował. - Mamo odwiozę ją do domu. Będę za chwilę. - Pattie odpowiedziała szybkie "okay" i Justin obrócił się. Odsunęłam się z jego drogi a on przeszedł obok mnie. Szłam za nim przez całą drogę do samochodu. Otworzył dla mnie drzwi i wsiadłam. Kiedy je zamknął usiadł za kierownicą i odpalił samochód. Wycofał się z podjazdu i pojechaliśmy ulicą. Siedziałam tam przez chwilę wpatrując się w okno, a potem spojrzałam na Justina. Światła uliczne oświetlały wóz za każdym razem gdy przejeżdżaliśmy obok jakiegoś. W ciemności nie mogłam dostrzec jaki był wyraz twarzy Justina. Światło latarni pozwoliło mi na szybkie zobaczenie jego twarzy. Była bez żadnego wyrazu i patrzył prosto przed siebie.
- Justin wszystko w porządku? - brak odpowiedzi - Justin co się stało? Czy jest coś w czym mogę pomóc? -potrząsnął głową i lekko się do mnie uśmiechnął.
- To nie jest żadna wielka sprawa. Nic nie możesz zrobić. Nie wiem dlaczego to mnie nie pokoi, bo to nie jest nic ważnego. - powiedział i skręcił w moją ulicę. Zaparkował samochód ale pozostawił go odpalonego. Odpięłam pas i wysiadłam z samochodu.
- Czy nadal chcesz przyjść jutro zobaczyć mój zeszyt?
Cały czas na mnie nie patrzył, ale powiedział - Nie wiem. Chyba mam coś do zrobienia.
- Oh, dobrze. Napisz jak będziesz już wiedział. - Zamknęłam drzwi samochodu i odeszłam w stronę mojego domu. Weszłam do domu i zdjęłam buty na dywanie. - Mamo! Idę do łóżka!
Wyszła zza rogu. - Ale jest dopiero 21 i jest piątek. Miałam nadzieję, że przyjdziesz do domu i będziemy mogły obejrzeć film. Wiesz dziewczyński wieczór. - powiedziała z nadzieją na twarzy.
- Jestem naprawdę zmęczona i chcę iść do łóżka. Może jutro. Dobrze? - powiedziałam nie chcąc zranić jej uczuć.
- W porządku. czy coś wydarzyło się pomiędzy tobą a Justinem?
- Nie. Jest dobrze. Może przyjdzie jutro jeśli nie będzie zajęty. Uczciwie ostrzegam. - Powędrowałam po schodach i poszłam prosto do łazienki. Zakluczyłam drzwi i zdjęłam ciuchy. Kiedy wrzuciłam je do kosza weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę. Zimna woda oblała moje ciało i pisnęłam. Kiedy woda zrobiła się ciepła moje mięśnie się zrelaksowały i westchnęłam. następnie śmiałam się z siebie. Śmiałam się z mojego pisku. Śmiałam się z relacji z moją mamą. Śmiałam się z moich mylnych odczuć co do Justina. Wtedy mój śmich zamienił się w szloch. Osunęłam się na podłogę i zaczęłam płakać. Płakałam dla siebie. Płakałam dla Justina Drew Biebera. Płakałam dla Justina Biebera. Płakałam dla mojej mamy. Płakałam nawet dla swojej mamy. Usiadłam naga na podłodze tylko myśląc. To nie był dobry sposób myślenia.Wstałam i umyłam włosy oraz twarz która byłą była pokryta makijażem.
Zakręciłam wodę i owinęłam się miękkim ręcznikiem wokół mojego delikatnego ciała. Przeszłam przez korytarz pozostawiając mokre ślady za sobą. Po założeniu bielizny i dużej koszulki, pozostawiając moje włosy mokre wkradłam się na korytarz mijając łazienkę i sypialnie mamy. Kiedy byłam przy drzwiach na końcu korytarza powoli i najciszej jak się tylko dało otworzyłam drzwi. Wkradłam się i zamknęłam cicho drzwi. Rozejrzałam się po pokoju i brałam głęboki ciężkie oddechy.
Pokój Justina wyglądał dokładnie tak samo jak go zostawił. Normalnie to wyglądało jakby przeszło tu tornado, ale w dzień jego śmierci mama kazałam mu posprzątać jeśli chce iść ze mną na lody. Mimo, ze podłoga była czysta i jego łóżko było zrobione, mogłam zobaczyć wszystkie ubrania i rzeczy schowane w szafie. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na łóżko-biurko. Mieliśmy takie coś. Podeszłam do Justina biurka i usiadłam na obrotowym krześle. Zdjęcia wisiały na tablicy korkowej, kupiłam ją. Na większości z nich jesteśmy my. Było kilka jego i taty. Ale pośrodku było zdjęcie ze szpitala kiedy się urodził. To byłam ja siedząca na kolanach taty i trzymająca Justina w moich mały rączkach. Nawet ni e zauważyłam, że płakałam zanim poczułam mokry ślad na mojej dłoni która była na położona na biurku. Spojrzałam w dół i zauważyłam niebieski zeszyt. Ciekawie wyciągnęłam go i spojrzałam na słowa na okładce. Modlitewnik. Przewracałam strony które były zupełnie puste, aż doszłam do pierwszej strony. Schludne pismo Justina na stornie i data 26 kwietnia 2008. Dyszałam i upuściłam książkę. pierwszą 'modlitwę' napisał kiedy został porwany. Powoli podniosłam zeszyt, moje ręce się trzęsły, ale otworzyłam go. Przeczytałam stronę i jeszcze więcej łez spływało mi po twarzy.
Drogi Boże
Po pierwsze chciałem podziękować jak wdzięczny jestem za wszystko z czym mnie błogosławiłeś. Ale to nie zupełnie jest o tym. Chcę pomodlić się za moją siostrę, Camilla Drew. Znasz ją, prawda? Oczywiście, że znasz. Ty znasz wszystkich. Tak czy inaczej, chcę podziękować ci za stworzenie jej moją siostrą. Jest najlepszą straszą siostrą jaką kiedykolwiek mógłbym sobie zażyczyć. Moi przyjaciele w szkole mówią mi, że ich starsze siostry nigdy nie mają dla nich czasu i zawsze ich ignorują. Cammie nigdy mnie nie ignoruje i zawsze ze mną wychodzi. Wiem, że ona w ciebie nie wierzy, ale myślę że zacznie. Rozmawialiśmy o tobie kilka razy, ale ona mówi że żeby w coś wierzyć trzeba to zobaczyć, aby wierzyć, że mogło stworzyć nas i ten świat. Ona po prostu myśli, że to niemożliwe. Ale dziś są jej urodziny. Dziś ma trzynaście lat. Wiem, że jest bardzo podekscytowana tym, że jest nastolatką, czy się do tego przyznaje, czy nie. Nie ma nikogo, absolutnie nikogo, kto kochałby ją bardziej niż ja. Ona zawsze mnie pociesza, gdy mam zły dzień. Ona nie jest tylko moją siostrą, jest moim najlepszym przyjacielem. Chcę aby miała najlepsze urodziny w historii. Modlę się do ciebie codziennie aby ją uzdrowić i wydaje się to działać. Lekarze mówią--
Pominęłam ten moment i powędrowałam do następnej części. Nie chciałam o tym myśleć właśnie teraz. To był ostatni z moich problemów.
Więc proszę daj jej najlepszy dzień i pomóż jej być ponownie zdrową. W imię Jezusa. Amen.
Włożyłam zeszyt z powrotem na miejsce i stałam zaszokowana. Moje kolana drżały z emocji w moim ciele właśnie teraz. Gula w moim gardle i upadłam na ziemię. Zwinęłam się w kłębek i zaczęłam szybko oddychać. Łzy spływały i zagłuszały mój szloch. Leżałam na podłodze i próbowałam uspokoić oddech. Kiedy odzyskałam już kontrolę wstałam. Trzymałam się drabinki przy piętrowym łóżku, aby utrzymać pozycję stojącą. Powoli wspięłam się po drabince i wczołgałam się na łóżko. Skulona pod kocem wbiłam twarz w poduszkę. Jego zapach był nadal silnie wyczuwalny po upłynięciu trzech lat i trochę. Leżałam tam i wpatrywałam się w sufit. Wiedziałam, że Justin chodził do kościoła ze swoim kolegą Kaylem w niedzielne poranki, wiedziałam, że to się mu podobało, ale nie sądziłam, że wierzy w to co tam mówią. Nie mogłam uwierzyć, że modlił się do tego "Boga" o mnie. W jego ostatni dzień życia. Jeśli był ten cały Bóg i Justin modlił się do niego codziennie to dlaczego został zamordowany. Dlaczego pozwolił on zgwałcić mojego brata a następnie rozerwać go w kawałki. Kiedy myślałam o zdjęciach z Justinem pociętym w dwadzieścia krwawych kawałów zrobiłam się okropnie zła.
Jak ktokolwiek może być tak chory? On kurwa zgwałcił mojego brata! To chore. Potem pociął go w kawałki! Zaczęłam ciężko oddychać i krzyczałam w poduszkę. Justin nigdy nie zrobił nikomu nic złego. Nigdy. Justin był tak bardzo dobry i czysty. Nic dziwnego, że ojciec kochał go bardziej niż mnie. Płakałam, krzyczałam i stałam się zła w sekundę.
Po około dwudziestu minutach czystej wściekłości mój oddech zwolnił, moje oczy się zamknęły a ja zapadłam w długi głęboki bardzo potrzebny mi sen.
~~
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału.Zostałam poproszona o polecenie tego bloga więc jest zapraszam do czytania! KLIK TUTAJ
BARDZO WAŻNE
KAŻDY KTO PRZECZYTA ROZDZIAŁ NIECH POZOSTAWI KOMENTARZ CHCĘ ZOBACZYĆ ILE OSÓB JESZCZE CZYTA
Z GÓRY DZIĘKUJĘ :)
jeszcze jedna sprawa
zmieniłam nazwę na tt na DREWTIX <-- KLIK
miłego czytania :)
kocham was ♥