piątek, 27 września 2013

Rozdział 8

Notka pod rozdziałem, dziękuję.
~~
Zaprowadził mnie korytarzem do drzwi, które prowadziły na dół.
- Masz studio? W domu? - Byłam w szoku. Zgaduję, że nie doceniałam tego jak sławny i bogaty on jest.
- Małe. Nic specjalnego. - Schody prowadziły do całkowicie ciemnego pokoju. Justin puścił mnie i odszedł ode mnie. Stałam nieruchomo z szeroko otwartymi oczami, jakby to mogło pomóc mojej wizji. Szłam tam gdzie myślałam że jest prosto i weszłam prosto w w ścianę.
- Justin? Justin! - krzyknęłam szeptem kiedy czułam jak idę obok ściany. - Gdzie jesteś idioto? - Kiedy skradałam się obok ściany moja ręka weszła w kontakt z przełącznikiem. Mając nadzieję że to od światła włączyłam go. światło oślepiło mnie i ułożyłam ręce na moich oczach. Odsłoniłam je i przyzwyczaiłam moje oczy do tego co widziałam. Był to kolejny długi korytarz. - Ten dom ma za dużo cholernych korytarzy. - Mruknęłam do siebie. Szłam korytarzem aż doszłam do drzwi które były lekko uchylone. Pchnęłam je, a tam było ciemno tak samo jak wtedy na korytarzu.
Weszłam a drzwi zatrzasnęły się za mną. Westchnęłam i odwróciłam się. Próbowałam poczuć coś koło drzwi ale tylko poczułam powietrze.
- Justin! Przestań się ze mną bawić. Naprawdę mnie przerażasz. Proszę włącz światło. - Owinęłam moje ramię dookoła siebie i zaczęłam szybciej oddychać. Wiem że zachowuję się jak dziecko, ale ciemność naprawdę mnie przeraża. To sprawia że czuję się samotnie i zimno. Dużo razy czułam się tak w moim życiu, nie chcę się z tym zmierzać więcej niż muszę. - Justin, p-proszę. - mój głos się załamał.
Nagle światło włączyło się, a ktoś przyciągnął mnie do swojej piersi.
- Tak bardzo przepraszam Cammie, nie spodziewałem się że tak zareagujesz. Tak bardzo przepraszam. - Powiedział całując moje włosy. Wdychałam jego zapach i złapałam za koszulkę. jego wielkie ramiona owinęły się wokół mojego drobnego ciała, przez co czuję się dziesięć razy lepiej.
- Wszystko w porządku, potrzebujesz abym Ci coś przyniósł. - Potarł moje plecy, a ja potrząsnęłam głową. Odsunął mnie lekko i spojrzał w moje podpuchnięte oczy.
- Naprawdę nie chciałem Cię przestraszyć. Proszę powiedz że mi wybaczysz.
Uśmiechnęłam się i stanęłam na palcach aby pocałować go w policzek.
- To nie była twoja wina Justin. Nie wiedziałeś. Jest dobrze, naprawdę. - On nadal wyglądał na niepewnego. - Przysięgam.
Rozejrzał się i zauważyłam że byliśmy w dużym pokoju. Na jednej ścianie było ogromne okno. Pod oknem stał stół sterujący z kilkoma ruchomymi krzesłami. Na pozostałych trzech ścianach wisiały ramki z rekordami i zdjęciami rodzinnymi. Za szybą było kilka krzeseł, wraz z parą gitar i dwoma mikrofonami zwisającymi z sufitu. Odwróciłam się i spojrzałam na Justina, który patrzył na mnie z dziwnym wyrazem na twarzy.
- Myślałam że powiedziałeś 'mały' to - obróciłam się wokół - nie jest małe. Justin wydawał się wyrwany ze swoich zamyśleń. Potrząsnął głową i przeciągnął ręką po włosach.
- Do studia nagraniowego Hollywood - oblizał swoje wargi - jest małe. Ale do tego do czego go potrzebujemy jest idealne. - Uśmiechnął się i usiadł na krześle wskazując na mnie abym zajęła jeden obok niego. Usiadłam i zbadałam wszystkie przyciski na kontrolerze. Bardzo szczególnie wyróżniał się duży czerwony przycisk. Wyciągnęłam rękę aby go dotknąć.
- Nie dotykaj tego!
Szarpnął mnie tak mocno że prawie spadłam z krzesła. Położyłam rękę na moim szybko bijącym sercu i spojrzałam na niego. Jego wyraz twarzy przypominał horror.
- c-- Przepraszam. Co to może zrobić?
- To tak jakby przycisk samozniszczający. Jeśli go naciśniesz cały dom wybuchnie. - Powiedział wyrzucając ręce w powietrze. Terror cały czas był widoczny na jego twarzy, ale było coś jeszcze. Zerknęłam na niego z boku jego usta zadrżały jakby powstrzymywał się przed wybuchnięciem śmiechu. - Mogłaś nas zabić! - powiedział próbując przywrócić do roli.
- Jesteś dupkiem wiesz o tym? - skrzyżowałam moje ramiona - dałeś mi atak paniki a teraz prawie pieprzony zawał serca! Nienawidzę Cię. - wyskoczyłam z krzesła i ruszyłam do drzwi. - Nigdy więcej do mnie nie mów. - Jego twarz była w szoku i boleści, kiedy otworzyłam drzwi i trzasnęłam nimi. Uśmiechnęłam się do siebie. Frajer. Pobiegłam korytarzem i schodami do kuchni. Pattie umieszczała potrawy na stole, kiedy ja usiadłam na krześle.
- Oh właśnie miałam was wołać. - Powiedziała kładąc pełną miskę spaghetti i klopsików na środku stołu. - Gdzie jest Justin?
- Pewnie przyjdzie. Zdecydował że zrobi mi kilka żartów, więc ja też sobie z niego zażartuję. - Uśmiechnęłam się.
Pattie uśmiechnęła się. - Ha, ten chłopak potrzebuje posmakować smaku swojego lekarstwa. On nigdy nie przestanie wkręcać ludzi. On też czasami trochę myśli. - Pattie podeszła do pudełka na ścianie. Wcisnęła przycisk i powiedziała do tego. - Justin, obiad gotowy.
- Kay. - Jego głos odpowiedział przez głośnik. Pattie usiadła na przeciwko mnie i uśmiechnęła się. - Jesteś bardzo ładna Cammie.
Zarumieniłam się. WOW wcale się takiego czegoś nie spodziewałam. - Um, dziękuję.
- Nie mogę zrobić nic szalonego dobrze!Równie dobrze mogę po prostu--- - Justin zatrzymał się gdy zauważył mnie siedzącą przy stole. - Jesteś, ale ja myślałem, co się tu dzieje?
- Wkręcony! - Przybiłam piątkę z Pattie i obie się roześmiałyśmy.
- Poczekaj! Ty tak naprawdę nie byłaś wściekła?
- Nope. - powiedziałam kładąc nacisk na 'p' - Jak podoba Ci się smak zemsty? - Justin nic nie powiedział. Po prostu usiadł tak daleko ode mnie jak to tylko możliwe. - Nie nienawidź graczy, nienawidź grę. - zamiast odpowiedzieć nałożył sobie spaghetti na talerz. Wepchnął trochę w usta a Pattie uderzyła go w  tył głowy.
- Justin Drew Bieber, wiesz że zawsze modlimy się przed jedzeniem. - Pozwolił swojemu jedzeniu opaść na talerz i skrzyżował ręce - Justin możesz to powiedzieć - Pattie wyciągnęła swoje ręce do mnie i do Justina aby je chwycić. Chwyciłam jej rękę a drugą wystawiłam do Justina. Wziął rękę mamy i zaskakująco splótł palce z moimi. Czułam ciepło na mojej twarzy na jego dotyk. Przygryzłam wargę aby ukryć w tym mój uśmiech.
- Boże dziękujemy Ci za ten wspaniały posiłek który przygotowała moja mama. Chcę podziękować Ci za siłę w jej życiu za poniesienie mnie w młodym wieku. I wreszcie chcę Ci podziękować za wprowadzenie nowej osoby do mojego życia. Cammie naprawdę mnie rozumie i jestem wdzięczny za pokazanie mi jej. Jeszcze raz dziękuję za wszystko za co błogosławisz moją rodzinę. W imię Jezusa. Amen. - Zabrałam moje ręce do tyłu i ułożyłam je na kolanach.
Nigdy tak naprawdę nie myślałam o Bogu. Nigdy nawet nie wiem czy wierzyłam że jest Bóg. Jeśli Bóg ma być tak wielki i kochający to dlaczego on pozwolił aby zamordowano mojego brata? Dlaczego pozwolił aby nasz tata nas zostawił? Dlaczego pozwala mi nadal codziennie cierpieć. Dlaczego r----
- Cammie, kochanie, wszystko w porządku? - Potrząsnęłam głową i spojrzałam w górę. Justin i Pattie oboje patrzyli prosto na mnie ze zmartwieniem.
- Uh, tak wszystko w porządku. Ja właśnie myślałam. - Justin skinął głową i wepchnął klopsa w woje usta. Pattie wciąż na mnie patrzyła kiedy jadła. Dookoła miejsca gdzie było spaghetti była sałatka i talerz z chlebem czosnkowym. Wzięłam kawałek chleba i kilka łyżek sałatki.
- Cam nie chcesz trochę spaghetti? - Justin zapytał kładąc sobie więcej na talerz.
- Nie dziękuję. Jetem wegetarianką. - Powiedziałam z przekonaniem. Włożyłam sobie trochę sałatki do ust i żułam powoli.
- Oh tak mi przykro. Nie wiedziałam, mogłabym zrobić coś innego. Chcesz aby zrobiła Ci coś innego albo coś co lubisz?
Uśmiechnęłam się. - Jest w porządku Pattie naprawdę. I tak jem głownie sałatki. Przy okazji to jest babrdzo dobre.
- Jesteś pewna? Nie chcę abyś była głodna.
- Jestem pewna. nie martw się o to naprawdę. - Spojrzała niepewnie ale odpuściła. Odwróciłam się do Justina, a on patrzył na mnie. - Co?
- Jesteś wegetarianką? - zapytał szeptem i pochylił się.
- Tak. Czy to w porządku? - odszepnęłam.
- Nie! - wrzasnął i upuścił widelec.  - Na pewno nie!
- A dlaczego nie jest w porządku jeśli mogę zapytać? - Uniosła brew wiedząc że on tylko żartuje.
- Bo mięso - dźgnął klops - jest darem Boga dla człowieka! - wepchnął go do ust i żuł dramatycznie - jak możesz tego nie jeść?
- Cóż, kiedy byłam mniejsza cały czas jadłam mięso, ale to denerwowało mój brzuch. Więc przestałam to jeść. Da się przeżyć bez jedzenia hamburgerów i skrzydełek kurczaka.
Pattie roześmiała się a Justin zmarszczył brwi. - Nie wierzę w to. Jak mogę mieć najlepszego przyjaciela, który nienawidzi mięsa?
- Nie nienawidzę go, po prostu nie mogę go jeść. Wzruszyłam ramionami i ugryzłam mój chleb.
- Kiedy ostatni raz jadłaś mięso?  - Pattie mnie zapytała.
- Prawdopodobnie kiedy miałam sześć lat. Więc to jakieś dziesięć lat.
- Dziesięć lat bez mięsa. Skąd wiesz że twarz nie możesz go jeść? - zapytał wskazując swoim widelcem na mnie.
- Nie wiem. Ja trochę boję się to jeść. Miałam bardzo mocne bóle brzucha. - pchnął klops do mnie i powiedział - Jedz - spojrzałam na to i przypomniał sobie jak bardzo chora byłam. Mój żołądek wywrócił się jak tylko o tym pomyślałam. - Nie mogę.
- Tak możesz. Dalej jeśli zachorujesz dam Ci sto dolarów. Prawdę mówiąc to dam Ci sto dolarów jeśli to zjesz i extra sto jeśli będziesz chora. - Myślałam o tym i spojrzałam na klopsa. Został umieszczony cale na widelcu Justina przed moją twarzą. Odetchnęłam głęboko i wydęłam policzki.
- Czy muszę? - spojrzałam na Pattie, ale zatrzymałam klopsa w zasięgu mojego wzroku.
- Nie, nie musisz. Jeśli on nie je mięsa nie musi. - Dodała do Justina.
- Dalej Cam. Czy na pewno chcesz zrezygnować ze stu dolarów. - Uśmiechnął się wiedział że mnie za łapówki.
- Dobrze! - krzyknęłam i wyrzuciłam ręce - Zrobię to ale ty się zamkniesz
- Tak! - walnął pięścią w powietrze. - Otwórz usta. - Powiedział jak dotarłam do widelca.
- Sama mogę jeść.
- Chcę mieć pewność że to zjesz. - Jęknęłam i skrzyżowałam moje ramiona. - Otwórz Camila! - Powoli otworzyłam usta i zamknęłam oczy. Czułam jak klops jest w moich ustach i opada na język. Zacisnęłam moją szczękę, a Justin wyciągnął widelec spomiędzy moich warg. Ścisnęłam oczy tak mocno jak tylko umiałam i się nie ruszałam.
- Żuj. - pokręciłam głową i otworzyłam oczy. - Dalej Cam, to nie jest tak złe, po prostu żuj i połknij i będzie po wszystkim. - Po woli zaczęłam przeżuwać kulkę mięsa w moich ustach. Żułam bardzo szybko i przełknęłam szybko, aby nie poczuć smaku.
- Otwórz. Pokaż mi że go nie ma. - Skinął głową w zatwierdzeniu, że rzeczywiście zjadłam klopsa.
Chwyciłam szklankę z wodą i zaczęłam pić. Kilka kropli opadło mi na brodę i dotarło do mojej koszulki. Po odłożeniu pustej szklanki, wytarłam usta w serwetkę.
Kiedy skończyłam badanie moich ust czy nie pozostały w nich kawałki mięsa po raz trzeci spojrzałam na Pattie i Justina. Pattie wydawała się ignorować to co się właśnie stało, jednak mały uśmiech formował się na jej ustach. Justin z drugiej strony był na skraju łez.
- Haha, to jest bardzo zabawne, nie? Cóż, to było straszne i jesteś mi winien sto dolców.
Potrząsnął głową, jakby próbował pozbyć się uśmiechu z jego twarzy. Sięgnął do kieszeni i wyjął portfel. Wyciągnął sto dolarów i cisnął je do mnie. Chwyciłam je i umieściłam w mojej kieszeni. Sięgnęłam po wielką ilość spaghetti na talerz i górę z klosikami.
- Co ty -- Myślałem że jesteś -- Okłamałaś mnie! - Justin krzyknął kiedy uświadomił sobie co się stało.
- Wolę nazwać to zemstą, ale cokolwiek powiesz jest dla mnie dobre. - Wciągnęłam makaron do mich ust. - Teraz to jest nawet za światła i za powiedzenie mi że mogę wysadzić twój dom. W każdym razie większość z tego byłą prawdą.
- Jaka część była?
Zerknęłam na Pattie, która zabierała swój talerz z dala od stołu aby stłumaić śmiech z Justina.
- Kiedy byłam mała, przez mięso naprawdę miałam duże bóle brzucha i przez jakiś czas nie jadłam. Ale Jay ośmielił mnie żebym zjadła cheeseburgera, chociaż nie za sto dolców. Zjadłam i było w porządku więc jadłam mięso każdego razu. Więc mamy dwa do dwóch, prawda?
- Nie mogę w to uwierzyć! Jesteś bardzo wiarygodna. Czekaj, co masz na myśli mówiąc dwa do dwóch? - Powiedział biorąc mój i jego talerz do zlewu.
Wzięłam miskę ze spaghetti gdzie Pattie wkładała resztki do innego miejsca.
- Miałeś mnie ze światłami i z tym że prawie wysadziłam twój dom. Ja miałam Cię z tym że powiedziałam że wychodzę i że do Ciebie już nigdy więcej się nie odezwę, byłam wegetarianką i wzięłam sto dolarów. Oh ho! Mam sto dolców od Ciebie. Teraz mam trzy. Wygrałam! krzyknęłam i skakałam w kółku dookoła kuchni.
- Zajmę się zmywaniem, a wy dwoje idźcie robić swój projekt zanim rozpoczniecie zapasy w mojej kuchni. - Pattie roześmiała się i wypchnęła nas.
- Spójrz ci zrobiłaś. - Justin potrząsnął swoją głową z fałszywym niedowierzaniem. - Zostałem wyrzucony z własnej kuchni. Mam nadzieję że jesteś z siebie zadowolona.
- Zadowolona. - Uśmiechnęłam się i wskoczyłam mu na plecy.
- Co ty sobie myślisz że robisz? - Zapytał idąc korytarzem z powrotem do piwnicy.
- Ciesze się jazdą.

***

EHH NIC SIĘ NIE DZIEJE JAK NA RAZIE.
MAM DO WAS PROŚBĘ
CZY KAŻDA OSOBA KTÓRA TO CZYTA MOŻE POZOSTAWIĆ PO SOBIE JAKIKOLWIEK KOMENTARZ?
TO DLA MNIE BARDZO WAŻNE BO NIE WIEM DLA KOGO W OGÓLE TO TŁUMACZĘ
I CZY JEST DALSZY SENS TŁUMACZENIA TEGO
NO TO TYLE 
KOCHAM WAS
@Biierauhl

sobota, 21 września 2013

Rozdział 7

2 września.

Wyjęłam plecak z mojej szafki i rzuciłam go na plecy. Zamknęłam moją szafkę obracając się aby znaleźć gorliwie patrzącego Justina. Szczerze to mnie wystraszyło, więc zaczęłam krzyczeć i uderzyłam go w twarz.
- Dlaczego to robisz? - Zapytałam przechodząc obok niego kierując się do drzwi.
- Co robię? - Powiedział daleko za mną.
- Za każdym razem jak mnie widzisz, zachowujesz się jakbyś mnie nigdy nie widział. Ja cię widziałam parę minut temu jak tańczyłeś. chodzi mi o to czy ty naprawdę myślisz że ja jestem tak niesamowita?
Zabrał moją torobę i położył ją na swoim ramieniu.
- Jesteś jedyną osobą którą tu lubię. Inną niż Usher, ale go widzę cały czas. - trzymał otwarte drzwi więc mogłam wejść.
- Jesteś gotowa aby trochę popracować?
- Nie bardzo. - powiedziałam kiedy zbliżaliśmy się do jego samochodu. Weszłam na siedzenie pasażera, zanim zdążył otworzyć drzwi. Rzucił moją torbę na tylne siedzenie i wszedł.
- Hey, mam tam ważne rzeczy, może będziesz bardziej brutalny?
- Książki? One nie są ważne.
- Mogę mieć inne rzeczy o których nie wiesz - Wyjechał z parkingu i zaczął jechać do jego domu, tak myślę.
- Na przykład?
- Tylko mówię że mogą być ..
- Tak jak myślałem. Tylko chciałaś się ze mną kłócić. Dlaczego tak bardzo lubisz się kłócić?
- Nie wiem, to jest proste i jestem w tym dobra. Lubie sprawiać ze ludzie się frustrują, tak myślę. - Wzruszyłam ramionami. - Dlaczego zadajesz tak dużo głupich pytań?
- One nie są głupie, a ja chcę informacji.
- Yeah, w porządku. Cokolwiek powiesz Justin. - Skrzyżowałam ręce i wyjrzałam przez okno.
- Camie, nie złość się. Przepraszam.
Nic nie powiedziałam. Tylko patrzyłam przez okno i patrzyłam na znikające domy.
- Te domy są ogromne. Czy mieszkasz w jednym z tych wielkich domów?
- Jeśli Ci powiem, wybaczysz mi?
- Zobaczę jak się tam dostaniemy.
- Co zrobiłem że Cię zdenerwowałem? Proszę powiedź mi. Nie podoba mi się to że jesteś na mnie zła. Czy to dlatego że powiedziałem że lubisz się kłócić? Wiesz że tylko żartowałem, prawda? Proszę rozmawiaj ze mną Cam, proszę?
- Czy naprawdę chcesz wiedzieć dlaczego z Tobą nie rozmawiam?
- Tak naprawdę chcę.
- Bo to Ci przeszkadza. - Stwierdziłam.
- Co? Nie rozumiem. - Wjechał na podjazd jednego z największych domów i zgasił silnik.
- Jesteś zdenerwowany, bo nie rozmawiam z Tobą. Uważam że jest to śmieszne. To dlatego przestałam z Tobą rozmawiać.
- Ty udawałaś złą tylko dlatego, że wiedziałaś, że to mnie zasmuci?
- Yep. - Powiedziałam kładąc nacisk na 'p'. Wysiadłam z samochodu i poszłam do drzwi. Czekałam aż Justin wysiądzie z samochodu i ociężale podejdzie do mnie.
- Możesz przestać być obrażony? - Nic nie odpowiedział, tylko otworzył drzwi i trzymał je otwarte dla mnie. Niemal się roześmiałam na to jak mógł być zdenerwowany, ale wciąż grzeczny w tym samym czasie.
- Naprawdę jeśli przez to poczujesz się lepiej, to robię tak mojej mamie przez cały czas.
Nadal nic nie powiedział tylko łaził korytarzem. Szłam za nim jak zgubiony szczeniaczek. Skorzystałam z chwilowej ciszy i rozejrzałam się wokół domu. Moje usta były otwarte kiedy szliśmy korytarzem. To było piękne. Ściany i podłogi były w ciepłych odcieniach brązu, a na nich były zdjęcia różnych ludzi. Większość z nich to był Justin i piękna kobieta.
Była ona niższa od niego, a on miał długie falujące ciemnobrązowe włosy. Jej oczy były duże i błyszczące. Wyglądała naprawdę szczęśliwie, a Justin wyglądał szczęśliwie z nią. Na większości zdjęć Justin miał ją w ramionach. Na kilku Justin całował ją w policzek albo an odwrót. Justin podszedł do drzwi na końcu korytarza, ale ja się zatrzymałam aby spojrzeć na ostatnie zdjęcie na ścianie. To była dziewczyna i Justin. Justin zdawał się spać na jej kolanach, a ona patrzyła na niego z najgłębszą miłością jaką można na kogoś patrzeć.
Westchnęłam. Czy była jego dziewczyna. Wiem,  ze byliśmy przyjaciółmi ale poczułam lekkie ukłucie zazdrości. Weszłam do pokoju po Justinie. Krzyknęłam kiedy zostałam przyciągnięta do ciasnego uścisku. Moje całe ciało zamarło i nie mogłam się ruszać. Po bardzo długim niezręcznym uścisku człowiek mnie puścił. Spojrzałam na napastnika i natychmiast się skrzywiłam. To była dziewczyna ze wszystkich zdjęć. Uśmiechała się szeroko do mnie, jej twarz wyglądała jakby mogła eksplodować. jej szczęście sprawiało że się trochę zezłościłam.
- Jestem mamą Justina, Pattie. Naprawdę miło mi Cię poznać kochanie. - Powiedziała wciąż się uśmiechając. Nagle poczułam się bardzo zakłopotana. Ta kobieta była jego matką. Powinnam była wiedzieć. Nie powinna być zazdrosna i tak, mam na myśli że jesteśmy tylko przyjaciółmi, nic więcej, nic mniej. Czułam że moja twarz robi się czerwona, ale zamiast zachowywać się jak dziecko uśmiechnęłam się.
- Również, bardzo miło jest mi Cię poznać. A tak przy okazji jestem Camie. Chodzę do szkoły z Justinem.
- Oh, kochanie wiem dokładnie kim jesteś, Justin nigdy nie przestaje o Tobie mówić. O tym jak jesteś zabawna i jak piękna jesteś -- - Głośny huk ją zatrzymał. Obie się odwróciłyśmy a Justin który pojawił się siedząc na stole, klęczał, sprzątając potłuczone talerze z podłogi. - Justin! Co się stało? - Pobiegła po miotłę i zaczęła to sprzątać.
- Um.. naczynie wyleciało mi z rąk. Przepraszam mamo wiem że to kochasz te talerze. - Justin powiedział chowając twarz przede mną. - Jeśli mi wybaczysz muszę skorzystać z toalety. - Wybiegł z pokoju bez słowa. Pattie skończyła zamiatanie i wyrzuciła połamane części.
- Pani Bieber czy z nim jest w porządku? - zapytałam lekko zaniepokojona. Nigdy nie widziałam takiego Justina. Wydawał się być trochę dziwny.
- Oh, kochanie proszę mów mi Pattie, a moje nazwisko to Mallett. Tata Justina i ja nie jesteśmy razem. - Powiedziała jakby to nie było nic wielkiego. Mówiła kiedy skończyła siadać na stole.
- Myślę że mogło go to zakłopotać. On zazwyczaj się tak dziwnie nie zachowuje. To nie znaczy że się podoba, albo. Chodzi mi że on naprawdę Cię docenia. Większość ludzi spada na niego i udaje jego przyjaciół bo che od niego jakieś rzeczy.
- Co masz na myśli? - zapytałam zdezorientowana. Co oni od niego chcą? Justin jest naprawdę super i naprawdę słodkim facetem.
- Ludzie zawsze wydają się że chcą sławy, lub publiczności. Nie wiem czy powiedział Ci o Selena ale ona z nim zerwała, a on był bardzo rozdarty. Stał się kimś, ki przysięgaliśmy sobie że się nigdy nie stanie.
- Powiedział mi o niej. - Powiedział czując się trochę nieswojo, jakby to nie była naprawadę moja sprawa. Próbowałam zmienić temat.
- Potrzebujesz pomocy?
- Jeśli nie masz nic przeciwko możesz wziąć srebro z tamtej szuflady. - Znalazłam szufladę i przybiłam sobie piątkę dla mojego planu działania. - Byłam trochę przerażona kiedy Justin nie przyszedł do domu od razu po szkole. Był bardzo zły i zdenerwowany że my kazaliśmy mu iść a Scooter powiedział że nadal był zdenerwowany kiedy wyszedł. Myślałam że może on -- nie wiem. Ale kiedy dzwoniłam i on powiedział że jest w domu przyjaciela to mnie naprawdę uszczęśliwiło, że zdobył przyjaciela. Następnie na końcu rozmowy powiedział 'Kocham Cię' to był chwila dla mnie kiedy mi to powiedział.
Zakończyliśmy nakrywanie do stołu, ale psychicznie uderzyłam się, ponieważ rozmowa nie była skończona. nie była pewna co odpowiedzieć
- Cóż, ja --
- Obiad jest już zrobiony? Czy możemy iść pracować nad naszym projektem? - Justin pojawił się w kuchni. Prawie westchnęłam z ulgą.
Dziękuję Justin! Krzyknęłam w mojej głowie.
- Powinien być gotowy w około dwadzieścia minut. Zawołam Cię kiedy będzie gotowy.
- Dobrze, dzięki mamo. - Powiedział całując ją w policzek. Złapał mnie za rękę i pociągną za drzwi krzycząc przez ramię.
- Będziemy w studio!

***

OOOOOO MAMY NASTĘPNY *-*
JAK WAM SIĘ PODOBA?
JEŚLI CZYTASZ TO POZOSTAW JAKIŚ KOMENTARZ BO TO MOTYWUJE :)
ZAPISUJCIE SIĘ DO INFORMOWANYCH JEŚLI WAM SIĘ PODOBA
KOCHAM WAS ♥
@Biierauhl 

wtorek, 17 września 2013

Rozdział 6

- Wyjaśnij. Teraz. - Jego oczy szukały moich, czekając na mnie do kłamania. Ja nigdy nie mówiłam nikomu że się tnę i nie wiem jak to zrobić teraz. Zamknęłam moje oczy na chwilę i wzięłam głęboki oddech. Starałam się trzymać z dala od zdenerwowania się. On był moim przyjacielem i troszczył się o mnie, to dlatego chciał wiedzieć. Czekaj! Ja mam prawdziwego przyjaciela. On właśnie się o mnie troszczy. Myślę, że zbiłam go z tropu kiedy owinęłam swoje ręce wokół jego szyi i przytuliłam go mocno. Kiedy się odsunęłam on studiował moją twarz, tak miałam głupi uśmiech na niej. Nie mogłam nic na to poradzić, byłam szczęśliwa.
- Dlaczego mnie przytuliłaś?
Mój uśmiech się poszerzył o ile to w ogóle było możliwe. Szturchnęłam go w klatkę piersiową, a on skrzyżował swoje ramiona.
- Ponieważ, panie Bieber.  - Szturchnęłam go ponownie. - Lubisz mnie! - Zaśmiałam się. Jego twarz stała się czerwona a on spojrzał zakłopotany.
- Nie, ja nie. Ledwo Cię znam. - Trochę się jąkał.
- Oh, tak, ty tak Justin. Wiem że tak! Chcesz wiedzieć skąd wiem? - Nic nie powiedział więc wzięłam to za tak. - Bo Ci na mnie zależy! Martwisz się o to że się tnę. - Powiedziałam i podwinęłam moje rękawy. Nowe linie cięcia, wyszły na światło dzienne. Wsadziłam moją rękę w jego twarz a on odszedł z dala ode mnie, następnie jego twarz była zszokowana.
- Martwisz się o to że to robię. Więc mnie lubisz! - Byłam właśnie tak szczęśliwa że nie wiedziałam co robię.
- T-to mó-mówi ty-tylko--- - Justin się jąkał.
- To mówi Justin! Po prosty lubię Cię, a ty lubisz mnie! - Piszczałam wciąż ze szczęścia. Minęło trochę czasu odkąd byłam tak szczęśliwa. Myślę, że nie umiem kontrolować swojego szczęścia, jak niektórzy ludzie nie potrafią swojego gniewu, roześmiałam się. Śmiałam się tak mocno że upadłam. Justin patrzył na mnie jak na szaloną. Zgaduję że on wkrótce podda się uspokajaniu mnie i śmianie się też. Myślałam o tym czy Justin wie że się nawet śmiejemy i to spowodowało jeszcze więcej.
Nagle drzwi się otworzyły i moja mama stała zmartwiona. Justin i ja nagle przestaliśmy się śmiać i spojrzeliśmy na nią przerażeni. On po prostu straszy nas jakąś bzdurą. Ona spojrzała w dół na nas dwoje leżących na podłodze wyglądając na nieco wyczerpaną. Potem jak na zawołanie zaczęliśmy się śmiać. Moje wywróciły jej oczami.
- Ja po prostu was zostawię do czegokolwiek co robicie. - Wyszła i zamknęła drzwi za sobą.
Śmialiśmy się jeszcze dłużej aż nasze brzuchy zaczęły boleć. Leżeliśmy na naszych plecach po środku mojej podłogi. Było zupełnie cicho inaczej niż dźwięk naszym oddechów ciężkiego oddychania. Zamknęłam oczy i ponownie się uśmiechnęłam. Bardzo podobało mi się uczucie leżenia obok mojego najlepszego przyjaciela. Cholera ja się właśnie cieszę że mam najlepszego przyjaciela. Czułam Justina przysuwającego się do mnie ale ja się nie ruszyłam. Byłam bardzo szczęśliwa i nic nie mogło sprawić tego lepszym. Uśmiechając się otworzyłam oczy. Justin był przewrócony na bok i teraz opierając się patrzył prosto w moje oczy.
- Cześć tutaj. - Zachichotałam.
- Hej. - Uśmiechnął się.
- Mogę Ci w czymś pomóc?
- Dlaczego to robisz?
- Robię co? - zapytałam udając głupią.
- Dlaczego się tniesz?
Westchnęłam. - To mnie pociesza. Bardzo dużo bólu jest w środku mnie. Kiedy się tnę czuję jak to wszystko wypływa ze mnie i miesza się z błotem. To jest jedyna rzecz która mi pomaga. Ale to pomaga tylko do momentu aż zaczyna boleć ponownie. To tak jakby jest dziura w moim sercu a cięcie to jego szwy. Ale to coś trzyma oderwane szwy zanim zaczynam je leczyć. Wiem  że to brzmi szalenie ale to jest to co ja czuję.
- Może potrzebujesz o tym pogadać. - Powiedział biorąc trochę moich włosów za ucho. - Może jeśli o tym pogadasz będzie Ci lepiej. Wiem że kiedy powiedziałem w końcu powiedziałem Ci całą prawdę o Selenie poczułem się cholernie lepiej. To prawie tak jakbym już się tym nie przejmował.
- Ale ja o tym nie mówię. Powiedziałam Ci wszystko! Próbowałam powiedzieć mamie, ale ona nie wiem jak pomóc. Dostała ponad morderstwo Justina i mój tata nas opuścił, to już jej nie przeszkadza. Więc kiedy jej o tym mówię ona nie wie co powiedzieć, po prostu klepie mnie w ramie i daje mi trochę lodów. Rozmowa nie pomaga.
- Więc cięcie oczywiście też nie. Może musisz porozmawiać z kimś innym. Kimś kto Cię krzywdzi. - Justin zasugerował powoli.
- Mój tata? Nie widziałam go od lat. Ja nawet nie wiem gdzie on jest i jak wygląda. - Owinęłam twarz rękoma i zaciągnęłam się głęboko. - Ja nawet nie wiem czy on żyje.
- Nie mów tak. Jestem pewien że żyje. - Przerwał a potem mówił znów z zapałem. - Hej, mogę pomóc go znaleźć, jeśli chcesz. Znam ludzi którzy mogą go namierzyć. Myślę że powinnaś z nim porozmawiać.
Skrzyżowałam ramiona i spojrzałam w piękne brązowe oczy. - Naprawdę mógłbyś pomóc mi go znaleźć?
- Oczywiście. To właśnie co przyjaciele robią, prawda? Pomagają przyjaciołom znaleźć ich ojców. - On zmarszczył brwi.
Uśmiechnęłam się na to jakim palantem on był. - Gdybyśmy mogli go znaleźć, poszedłbyś ze mną?
- Nie chciałbym abyś była sama. Oczywiście że poszedłbym z Tobą. - On położył się na plecach i patrzył się w sufit.
Przewróciłam się na niego i przytuliłam go. To był przyjacielski uścisk dla twoich brudnych myśli! Po doznanym szoku on też mnie przytulił. Odsunęłam się i usiadłam na jego brzuchu.
- Wielkie dzięki Justin.
- Za co?
- Za to że jesteś moim przyjacielem. Za to że nie wariowałeś gdy mówiłam dlaczego jestem tak popieprzona. Za zaufanie i opowiedzenie swojej historii. Za to że jesteś zabawny. Za zabranie mnie do domu. Za to że jesteś moim partnerem. Nawet za zrobienie zdjęcia z moją mamą. To najlepszy dzień jaki miałam w tym roku i to wszystko dzięki Tobie. Więc dziękuję za to.
- Myślę że ja powinienem być tym który dziękuje. - Powiedział rzeczowo.
- Dlaczego tak sądzisz? - Zakwestionowałam
- Bo wyciągnęłaś mnie dziś z bańki. Powiedziałaś to czego każdy inny nie chciał mi powiedzieć. Powiedziałaś mi że jestem dupkiem który ma wszystko co tylko chce. I jestem. Uświadomiłaś mi że nigdy nie chciałem być taki w mojej karierze. Chciałem zostać uziemiony i nie dać się przyjąć sławie. Jesteś tą która sprowadziła mnie na ziemię i za to chcę Ci podziękować, Camie Drew, za to. - Uśmiechnął się do mnie tak jakby mnie pokonał.
Zeszłam z niego i zaoferowałam mu pomoc. Pociągnęłam go i usiedliśmy na moim łóżku nogami skrzyżowanymi na przeciwko siebie. - Cóż jestem zadowolona że mogłam zetrzeć trochę z mojej wspaniałości na ciebie panie Bieber. - Złapałam moją zwierzo-poduszkę i przytuliłam ją. - Więc powiedz mi jak dokładnie stałeś się sławny.
- To trochę długa historia.
- Mam czas.
- W porządku, jeśli tak mówisz. - Poprawił się i zaczął. - Kiedy miałem 12 l-- - przerwał mu dzwonek jego telefonu. - Poczekaj muszę to odebrać.
- Halo? Czuję się dobrze, dlaczego? Jestem u przyjaciółki w domu. Tak mam przyjaciółkę mamo. Jej imię to Camie. Nie, jesteśmy tylko przyjaciółmi. - zarumienił się na to. - Będę w domu za kilka minut. Ja też Cię kocham. Pa. - Rozłączył się.
- Dobrze to było żenujące.
- Nie tak żenujące jak moją mama chcąca zdjęcie. Więc musisz teraz iść?
- Tak, chce wiedzieć co się działo w szkole i teraz wszystko o Tobie. Będziesz jutro w szkole?
- Jutro jest piątek, więc myślę że mogę wziąć jeszcze jeden dzień w szkole. Dlaczego? Nie będzie Ciebie?
- Nie, będę tam. Ja się tylko upewniam że będziemy pracować nad naszym projektem. Powinnaś spojrzeć na jakąś piosenkę.
- Oh, tak. Co to znów? - złapałam długopis i papier.
- Party Rock Anthem by LMFAO. Myślę że to będzie naprawdę super, jeśli umiesz grać na kayboardzie,
- Będę szukać tego dziś wieczorem. - powiedziałam kładąc papier na moim nocnym stoliku. - Odprowadzę Cię do samochodu.
- W porządku. - Zeszliśmy po schodach i przez drzwi. Kidy dotarł do swojego samochodu odwrócił się i zaczął niezręcznie pocierać swoją szyję. - Moja mama chciała abym się zapytał czy chcesz dołączyć do nas na jutrzejszy obiad. Na prawdę nie musisz ale ona chcę Cię poznać.
Spojrzałam mu w oczy. Wyglądał jakby chciał żebym przyszła a ja chcę poznać jego mamę gdyż on poznał moją, - Chciałabym - Uśmiechnęłam się szeroko.
- Dobrze. - Też się uśmiechnął. - Więc może po prostu pójdziesz ze mną do domu po szkole i moglibyśmy popracować nad projektem do lekcji. Jeśli to jest w porządku.
- Tak to mi się podoba. - Przytuliłam go i się odwróciłam. Kiedy wróciłam do moich drzwi odwróciłam się i widziałam go w samochodzie. - Zobaczymy się jutro Justin.
- Chcesz abym zabrał Cię do szkoły?
- Jeśli to nie za dużo. Nie chcę pokazywać się z moją mamą ponownie.
- To nic takiego. Zobaczymy się rano, Cam.
- Do zobaczenia rano. - Powiedziałam. Wróciłam do środka. Gdy byłam w moim pokoju skuliłam się na łóżku i zasnęłam z uśmiechem na twarzy po raz pierwszy od trzy i pół roku.

***

A WIĘC MAMY NASTĘPNY !!
PISZCIE W KOMENTARZACH CO SĄDZICIE :)
MAM JUŻ NASTĘPNY PRZETŁUMACZONY WIĘC POJAWI SIĘ W CIĄGU KILKU DNI :)
ZAPISUJCIE SIĘ DO INFORMOWANYCH JEŚLI SIĘ PODOBA :)
KOCHAM WAS
@Biierauhl 
JAK WRAŻENIA PO LOLLY? SJBCUBCDFBDF
BO JA CHYBA UMARŁAM *-*
JUSTIN >>>> 

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 5

Zanim zdążył odpowiedzieć moja mama podeszła do rogu z ręcznikiem do mycia naczyń w dłoniach. 
- Dlaczego jesteś tak wcześnie w domu? Kto to jest? - Jego twarz pojaśniałą kiedy ona zauważyła Justina. Justin wyglądał naprawdę nieswojo, jakby nie widział czy powinien tu być czy nie. Przez chwilę o tym myślałam. Justin jest moim 'najlepszym przyjacielem' ale moja mama pewnie myśli, że ja go lubię. To by wyjaśniało wyraz jej twarzy. 
- Mamo to mój najlepszy przyajciel, Justin. Justin to moja mama. - Moja mama przyciągnęła go do uścisku, a jego oczy rozszerzyły się, jakby nie wiedział co ma zrobić. To było całkiem zabawne oglądając co, wiedząc, że kilka chwil temu nie mogłam sprawić aby się zamknął. Teraz on patrzył się w jedyo miejsce i to było cholernie zabawne. 
- Bardzo miło Cię poznać, Justin. - Powiedziała kiedy się odsunęła.- Chwileczkę! Ty jesteś ten Justin Bieber, co nie?  - moja mama zapytała podekscytowana. CO jest nie tak z tym światem, że moja mama zna ludzi przede mną? Wywyróciłąm oczami. Justin nie stał już tak napięty kiedy moja mam zdała sobie sprawę kim był.
- Tak jestem. - Uśmiechnął się swoim milion-dollar uśmiechem. Moja mama wyglądała jakby chciała krzyczeć. Oh, Boże. Proszę nie działaj jak fanka. Proszę oh proszę nie. 
- Czy mogę zrobić sobie z Tobą zdjęcie? Wiesz wtedy mogę powiedzieć że Cię spotkałam? - Przeniosłam moje ręce do twarzy, a Justin zachichotał. Podeszłam do mojej kanapy i usiadłam, podczas gdy moja mama pobiegła po aparat. Zajrzałam do mojego plecaka i znalazłam książkę. Właśnie miałam zacząć ją czytać kiedy ona znów wpadła do pokoju.
- Camie możesz zrobić nam zdjęcie?
- Oczywiście. - Położyłam książkę i wzięłam aparat. Wzięłam się za fotografowanie rok temu aby mieć coś do robienia. Mam swego rodzaju obsesję na tym punkcie przy okazji. Moje zdjęcia nie wyglądają zbyt strasznie. Jestem z nich dumna. Po tym kiedy znalazłam idealne oświetlenie, spojrzałam w górę. Moja mama miała swoje ramię wokół talii Justina i uśmiechała się od ucha do ucha. Justin był od niej o pięć centymetrów wyższy i wyglądał na o wiele bardziej szczęśliwego niż kilka minut temu.
- Gotowi? - Oni skinęli głowami, a Justin pochylił się i pocałował ją w policzek do zdjęcia.
- Raz, dwa, trzy. - Błysk oświetlił pokój i obraz pojawił się na ekranie. To było naprawdę słodkie. Długo nie widziałam mamy wyglądającej tak szczęśliwie jak w tej chwili. Justin też wyglądał szczęśliwie. Może będę musiała zrobić temu kopię. Podałam mamie aparat, a ona zeskanowała zdjęcie.
- To jest doskonałe. - ona krzyknęła. - Dziękuję bardzo Justin.
- Nie ma problemu, mamo Camie. - Justin powiedział i usiadł obok mnie na kanapie.
- Oh kochanie mów mi Alice. Daje wam dzieci robić cokolwiek chcecie. Będę w kuchni jeśli będziecie czegoś potrzebowali. - Wróciła do kuchni pozostawiając mnie z Justinem  sam na sam.
- Twoja mama wydaje się być miła. - Justin powiedział przerywając ciszę.
- Ona jest super. - Usiadłam z powrotem na kanapie i otworzyłam książkę.
- Co czytasz? - Justin zapytał, siedząc obok mnie na kanapie.
- 'Igrzyska Śmierci' - Włożyłam moje nogi pod tyłek i skuliłam się w rogu kanapy aby było mi wygodnie.
- Oh, wziąłem moją mamę aby to zobaczyć i--- - Krzyknęłam i pokryłam moje uszy, biorąc torbę i całą jej zawartość wysypałam na podłogę. Justin spojrzał na mnie zaskoczony.
- Co? Wszystko w porządku?
Odkryłam moje uszy. - Tak, jest w porządku. Ja po prostu chciałam zobaczyć to jeszcze, a nie chcę aby został zniszczony przeze mnie. Chcę najpierw przeczytać książkę. - Uśmiechnęłam się, a następnie zeszłam z kanapy do pozbierania zawartości mojej torby. Justin podał mi kilka rzeczy, które włożyłam do środka. Włożyłam ostatnią książkę i zapięłam torbę.
- Dzięki za pomoc, nie musiałeś.
- Co to jest? - Justin zapytał. Spojrzałam w górę, aby zobaczyć, co trzymał. Dyszałam a moje oczy się powiększyły. Rzucił i przekręcił moje ostrze między palcami. On wglądał spokojnie, ale jego oczy wyglądały wściekle.
- Camie co to jest? - Zapytał ponownie.
To jest .. um .. a... uh.. - Nie mogłam mu powiedzieć co to jest. Wiedziałam że on dokładnie wiedział co to, ale ja wciąż nie mogłam się zdobyć na to aby to powiedzieć. Nie dlatego że moja mama jest w pokoju obok, ale z powodu tego kim on jest. Wiem my się właśnie poznaliśmy, ale ja tak naprawdę czuję jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi wieki. W ciągu ostatnich kilku godzin w szkole z nim, prawie zapomniałam o byciu smutną i cięciu się. Kiedy on powiedział żadnych tajemnic ja wtedy nie myślałam o tym. My powiedzieliśmy że żadnych sekretów, więc ja mam mu powiedzieć, To może wydawać się dziwne, że umieszczam całe moje zaufanie do kogoś kogo ledwie znam, ale czuję że naprawdę mogę zaufać Justinowi. Oboje potrzebujemy kogoś aby zaufać, więc dlaczego nie zacząć od siebie?
- To żyletka. Tnę się.
- Że co!? Dlaczego? Dlaczego kiedykolwiek to robisz? - Wyglądał na naprawdę wściekłego i zranionego w tym samym czasie.
- Czy możesz być ciszej i pójść do mojego pokoju? - Pociągnęłam jego rękę w stronę schodów.
- Nie! Będziemy rozmawiać o tym teraz. Tutaj. - Stanął w miejscu a ja ciągnęłam go.
- Moja mama jest w kuchni. Proszę po prostu chodź do mojego pokoju. - zapytałam rozpaczliwie.
- Twoja mama? Czy twoja mama o tym wie?
- Nie i ona nie musi więc jeśli nie pójdziesz, skaleczę Cię i ja nie przesadzam. - Dałam mu moją najlepszą poważna minę i wydawało się że zadziałało, ponieważ pozwolił mi się zaciągnąć go do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi i odwróciłam się do Justina, który stał tuż przede mną z rękami skrzyżowanymi, z żyletką wciąż w jego rękach.

***
NA WSTĘPIE CHCĘ WAS BARDZO BARDZO BARDZO PRZEPROSIĆ ŻE OD TAK DAWNA NIE BYŁO NOWEGO ROZDZIAŁU :(
NO ALE DODAJĘ GO TERAZ I MAM NADZIEJĘ ŻE SIĘ PODOBA :)
KOCHAM WAS ♥
@Biierauhl
(zmieniłam z @luvv_biebs na @Biierauhl)
PS od teraz rozdziały będą dodawane systematycznie.
Liczę na jakikolwiek komentarz :)
xoxo