niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 11

Justin zaskoczył mnie siadając obok. Podałam mu zeszyt i patrzył na każdą piosenkę. Pochyliłam się i patrzyłam razem z nim. Uśmiechnęłam się na niektóre z tych piosenek. Albo się śmiałam. A inne sprawiały, że chciałam płakać. Po kilku minutach Justin zamknął zeszyt i spojrzał na mnie. Nie wiedziałam czy jego wyraz twarzy jest dobry czy zły. 
- To jest niesamowite. Nie, niesamowite mogłoby być niezrozumiałe.Nie mogę nawet tego opisać. Ja po prostu!
Uśmiechnęłam się i ciepły rumieniec pojawił się na moich policzkach.
- Naprawdę? Napisałam je lata temu. Nie zaglądałam nawet do niech przez jakieś trzy lata.
- One są niesamowite! Definitywnie bierzemy którąś z tych piosenek. I - powiedział głośno - musisz to zaśpiewać.
- Nie znam się na tym. - Odpowiedziałam odwracając wzrok. Nie byłam pewna czy dobrze czuję się z użyciem jednej z tych piosenek, ale byłam pewna, że nie czułam się dobrze z zaśpiewaniem.
- Co masz na myśli? Musisz zaśpiewać swoją własną piosenkę. W zasadzie ja uważam, że powinnaś to zrobić dla tego projektu. - Przerzucił na stronę i wskazał palcem - Ta byłaby idealna!
Spojrzałam na stronę i się uśmiechnęłam. Czytałam piosenkę i mój uśmiech się skrzywił.
- Napisałam ją dla mojej najlepszej przyjaciółki Brianny. Ale ona nie już moją przyjaciółką,  nie rozmawiałam z nią od ponad dwóch lat. - Posmutniałam myśląc o Bri. Byłyśmy nierozłączne. Mówiłyśmy sobie wszystko i nigdy nie widziano nas w szkole osobno. Przeprowadziła się z rodziną na wieś i po tym zaczęłam jej unikać jak robię to z każdym. Próbowała się ze mną skontaktować, ale tylko przypominała mi o tym jaką Jay miał obsesję na jej punkcie. Po pewnym czasie zrezygnowała z próbami porozmawiania ze mną, a w następnym roku mama wypisała mnie ze szkoły i miałam nauczanie domowe. Może zadzwonię później do Bri i zobaczę czy chciałaby się spotkać.
- Oh, przepraszam. Nie musimy jej robić.
- Nie mam nic przeciwko temu. Nie byłyśmy najbardziej popularne w szkole, więc napisałam to żebyśmy mogły czuć się lepiej ze sobą i przechodziłyśmy korytarzem śpiewając to cały czas. Jej chłopak nazywał nas frajerkami i powiedziałyśmy mu wers który jest o niem. Nie spodobało mu się to zbyt. - Zaśmiałam się myśląc o tym jakie miałam życie przed tym całym piekłem.
- Więc nie masz nic przeciwko robieniu tej piosenki, czy śpiewaniu jej? - zapytał.
- Nie mam nic przeciwko wykonywaniu, ale nie jestem pewna co do śpiewania.
- Mogłabyś to dla mnie teraz zaśpiewać?
Poczułam jak przewraca mi się w brzuchu i w pokoju nagle zrobiło się ciepło.
- Um.. myślę, że mogę spróbować, ale prawdopodobnie będzie to brzmieć rdzawo. Musze przez to przejść kilka razy i nastroić gitarę.
- Spoko. Mam czas. - wylądował z powrotem na kanapie i kontynuował przeglądanie zeszytu.
- Pójdę po moją gitarę. - podskoczyłam i pobiegłam do mojego pokoju. Otworzyłam łóżko i wyciągnęłam futerał z gitarą. Pociągnęłam za zamki błyskawiczne i otworzyłam. Moje piękne kochanie leżało w czerwonym aksamicie futerału. Wyciągnęłam ją i pociągnęłam dłonią po gładkim drewnie. Trzymałam moją gitarę i uderzyłam w struny moją lewą dłonią. Wciąż byłą idealnie nastrojona. Uśmiechnęłam się i zagrałam pierwszy wers piosenki. To brzmiało idealnie jakbym nigdy nie przestała grać. Trzymałam Bellę, tak moja gitara ma na imię Bella, przed sobą jak dziecko i schodziłam powoli schodami. Kiedy byłam już w salonie usiadłam na kanapie obok Justina a on trzymał dla mnie zeszyt.
- Potrzebujesz tego? - zapytał.
- Nie wydaje mi się.
- Kiedy będziesz już gotowa to zacznij.
Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy na moment. Kiedy je otworzyłam Justin patrzał na mnie jak dziecko czekające na otwarcie prezentu. Właśnie jak miałam zaczynać drzwi się otworzyły i moja mam weszła do środka.
- Mam lody! - zaśpiewała. Dostrzegła nas na kanapie i zamarła. 
- Chcesz....grać? - wyszeptała ostatnie słowo jakby to było przekleństwo.
Uśmiechnęłam się - Tak, Justin i ja robimy projekt do szkoły więc nad tym pracujemy. Może usiąść i posłuchać jeśli chcesz. Ale musisz być cicho. - Ostrzegłam ją z udawaną powagą.
- Oh, oczywiście! To bardzo ekscytujące. To jest odkąd no wiesz. Odkąd grasz. - Brzmiała jak fan girl znów. Potrząsnęłam głową kiedy zrobiła zamieść naprzeciw mnie i zawinęła się na fotelu.
- Dobrze jestem gotowa. - Justin obrócił się do mnie z lekkim uśmiechem na twarzy.
Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy. To będzie o wiele łatwiejsze jeśli nie będę ich widzieć. Zagrałam szybki akord i zaczęłam. 

I wouldn’t wanna be anybody else.


You made me insecure,
Told me I wasn’t good enough.
But who are you to judge,
When you’re a diamond in the rough
I’m sure you’ve got some things
You’d like to change about yourself
But when it comes to me
I wouldn’t wanna be anybody else


Na na na na na na na na na na na na na
Na na na na na na na na na na na na na
I’m no beauty queen I’m just beautiful me
Na na na na na na na na na na na na na
Na na na na na na na na na na na na na
You’ve got every right to a beautiful life.


Who says, who says you’re not perfect
Who says you’re not worth it
Who says you’re the only one that’s hurting
Trust me that’s the price of beauty
Who says you’re not pretty
Who says you’re not beautiful
Who says


It’s such a funny thing
How nothings funny when it’s you
You tell them what you mean
But they keep whiting out the truth
It’s like a work of art 
That never gets to see the light
Keep you beneath the stars
Won’t let you touch the sky


Na na na na na na na na na na na na na
Na na na na na na na na na na na na na 
I’m no beauty queen I’m just beautiful me
Na na na na na na na na na na na na na
Na na na na na na na na na na na na na
You’ve got every right to a beautiful life


Who says, who says you’re not perfect
Who says you’re not worth it
Who says you’re the only one that’s hurting
Trust me that’s the price of beauty
Who says you’re not pretty
Who says you’re not beautiful
Who says


Who says you’re not star potential 
Who says you’re not presidential
Who says you can’t be in movies
Listen to me, listen to me
Who says you won’t pass the test
Who says you wont be the best 
Who says, who says
Won’t you tell me who said that
Yeahhhh, who says


Who says, who says you’re not perfect
Who says you’re not worth it
Who says you’re the only one that’s hurting
Trust me that’s the price of beauty
Who says you’re not pretty
Who says you’re not beautiful
Who says


Who says you’re not perfect
Who says you’re not worth it
Who says you’re the only one that’s hurting
Trust me that’s the price of beauty
Who says you’re not pretty
Who says you’re not beautiful
Who says
(Who Says - Selena Gomez)

sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 10

3 września 2011

Obudziłam się zaplątana w prześcieradle, które pachniało znajomo, ale nie tak jak moje. Przeciągnęłam się i otworzyłam oczy. Rozejrzałam się dookoła próbując dowiedzieć się gdzie jestem, kiedy wydarzenia z poprzedniej nocy powróciły. Usiadłam, a moje ciało było słabe. Zeszłam z łóżka. Będzie lepiej jeśli mama nigdy się nie dowie, że tutaj byłam. Ona nigdy tu nie przychodzi, ale nigdy nie wiadomo co wpadnie jej do głowy. Mimo, że cały czas czułam się jak ziemniak, to ciągle czułam się lepiej niż wtedy. Nawet myśl, że to było bolesne, jeśli nie gorzej, jak cięcie, to sprawiło, że czuję się lepiej pozwalając uciec mojemu gniewowi i myśleniu o tym co się wydarzyło. Uśmiech wkradł się na moją twarz. Wyciągnęłam ręce i nogi i przyłożyłam ucho do drzwi. Nie usłyszałam mojej mamy więc doszłam do wnioski, że korytarz był pusty. Wyjrzałam i tak jak przypuszczałam nie było tam nikogo. Przecisnęłam się przez drzwi i wkradłam na korytarz i zamknęłam cicho drzwi. Skradałam się i weszłam prosto do łazienki. Zamknęłam drzwi i obróciłam się, aby umyć zęby. Biorąc moją szczoteczkę do zębów i pastę obróciłam się do umywalki. Spojrzałam w lustro kiedy włożyłam szczoteczkę do ust.  Krzyknęłam i upuściłam szczoteczkę prosto do umywalki z całą pastą. Patrzyłam na moje odbicie w lustrze i przyłożyłam ręce do twarzy. Moje policzki były poplamione od łez, a oczy czerwone jak krew. Byłam blada z powodu braku makijażu i włosy sterczące we wszystkich kierunkach. Przypomniał mi się jeden z wampirów z "twillight" oprócz tego całego "bycia piękną". Dotknęłam jeszcze raz mojej twarzy upewniając się, że to jest prawdziwe, potem zaczęłam się histerycznie śmiać. Tak mocno się śmiałam, że musiałam złapać się zlewu.
nagle drzwi otworzyły się i stała w nich moja mama z parasolem. Na jej twarzy widać było panikę, ale była gotowa krzyczeć. Otworzyłam szeroko oczy i patrzyłam na nią. nagle jej oczy też się otworzyły i upuściła parasol.
- Co do diabła ci się stało? - zapytała.
Znów wybuchnęłam śmiechem. Moja mama patrzyłam na mnie jakbym kompletnie zwariowała. Powoli się wycofała i zamknęła drzwi. Cały czas się śmiałam, aż nie mogłam oddychać, a potem musiałam przestać, bo wszystko zaczęło mnie boleć. Wstałam, ciężko dysząc. Wyłączyłam wodę aby znów ją włączyć tylko po to aby umyć zęby. Kiedy skończyłam szczotkowanie zębów wskoczyłam pod prysznic. Umyłam włosy, twarz, ciało i wyszłam. Wzięłam przeszkadzające mi włosy z twarz do reszty włosów. Mając moje włosy u góry czułam się jak nie ja, nawet nie mogę sobie przypomnieć kiedy ostatniego razu kiedy nie byłyby wyprostowane. Uśmiechnęłam się na to jak wyglądałam. Właściwie wyglądałam ładnie z podniesionymi włosami i bez makijażu.
- Mwahahaha! - krzyknęłam i wyskoczyłam z łazienki na korytarz niczym ninja. Wciąż owinięta ręcznikiem pobiegłam korytarzem i kopnięciem karate otworzyłam drzwi. Karate kopnęłam drzwi i zerwałam mój ręcznik. Tak, byłam naga ale byłam w tak dobrym nastroju, że nic nie mogło mnie zdenerwować. Założyłam majtki i stanik. Potem przeglądałam ubrania w mojej szafie. Co mam ubrać? Zdecydowałam się na kolejną dużą bluzkę. To mój dom! Ubieram cokolwiek bym tylko chciała! Szepnęłam za drzwi i przemknęłam korytarzem. Po szalonym zjeździe po poręczy schodów i prawie zabicie samej siebie poszłam do kuchni. dumnie usiadłam przy stole i zaśpiewałam - JUŻ JESTEM!
Moja mama odwróciła się i patrzyła na mnie.
- Chcę wiedzieć dlaczego zachowujemy się bipolarnie czy powinnam to zostawić? - zapytała z zaciekawieniem.
- po prostu to zostaw mamo - powiedziałam siedząc na stołku - która godzina? - zapytałam.
- jest prawie 1 po południu. - powiedziała siadając naprzeciwko mnie z jej kawą i podoła mi smażony ser. - jako twoja matka moją praca jest zadawanie pytań. Wiesz o tym, prawda?
- Pytaj! - krzyknęłam z kanapką w ustach.
- Po pierwsze dlaczego te krzyki w łazience?
- Spokojnie. Widziałaś mnie zanim straciłam kontrolę nas sobą. To było przerażające. Następne pytanie.
- Dobrze. Dlaczego jesteś taka zadziorna?
- To jest dobre pytanie. Spójrz, nie ma we mnie już nic złego czy smutnego. Albo - potrząsnęłam kanapką w powietrzu - może miałam tyle tego zamkniętego w sobie, że to wybuchło! - wyrzuciłam ręce powietrze i prawie spadłam ze stołka.
Spojrzała na mnie ale wydawało się że to była najlepsza odpowiedź jaką mogła uzyskać.
- Dobra. Dlaczego nie ubrałaś spodni?
- Z takiego samego powodu dla którego ty ubrałaś spodnie. - skończyłam jeść i umieściłam talerz w zlewie. Wróciłam na miejsce w którym siedziałam i oparłam łokcie na stole podpierając brodę rękoma.
- Hmm. Myślę, że nie mogę narzekać. Wolę kiedy jesteś szalona niż przygnębiona. Justin wciąż jest twoim ws--- - zadzwonił dzwonek do drzwi w środku jej zadania i zeskoczyłam z krzesła. Podbiegłam do drzwi i spojrzałam przez wizjer.
- Podaj swoje nazwisko i pracę. - krzyknęłam przez drzwi.
- Um.. Justin Bieber? Jestem tu żeby pracować do szkolnego projektu? - powiedział pytającym tonem.
- W porządku. - odpowiedziałam i otworzyłam drzwi. Justin przeszedł i zamknęłam je za nim. Schował swoje dłonie w kieszenie, a ja nerwowo kręciłam się obok niego przez chwilę. Zatrzymałam się przed nim i uśmiechnęłam się szeroko pokazując swoje białe zęby.
- Um.. czy jest Cammie? - zapytał pocierając tył swojej szyi oczywiście powstrzymując się od patrzenia na mnie stającej przed nim bez spodni.
- Duh! jestem tutaj. - zaśpiewałam. Jego oczy rozszerzyły się i skanowały moją twarz. - makijaż robi swoje, no nie.
Uśmiechnął się do mnie. - Wow, wyglądasz zupełnie inaczej z tymi włosami i bez makijażu. To trochę dziwne. - Powiedział podchodząc bliżej. Spojrzał głęboko w moje oczy i pchnął kawałek włosów do tyłu. Pogłaskał mnie po policzku, potem szybko zabrał rękę i oderwał wzrok ode mnie. - Masz zamiar pokazać mi zeszyt czy nie?
- Ohhh taaaaaaaaak - wiedziałam trochę jak człowiek Kool-Aid - Chodźmy! - pobiegłam z powrotem do kuchni i znalazłam mamę biorącą kluczyki i zarzucająca torebkę na ramie. - Gdzie idziesz?
- Mam ochotę na lody a nie mamy żadnych, więc idę po jakieś. Chcesz iść? Możemy iść do sklepu albo możemy dostać w śnieżynce od DQ. O tak chcę ze śnieżynki. Idziesz czy nie? - zaczęła wychodzić z kuchni a ja za nią. Zatrzymała się w pół kroku - Oh Justin. Nie wiedziałam, że tu jesteś.
- Um, tak. Czy to zły moment? Mogę iść i wrócić później. - patrzył na mnie a potem na mamę.
- O nie! Chcę iść po lody z Dairy Queen. Chcecie trochę?
- Dziękuję, ale podziękuję. - spojrzał na mnie czy ona była poważna. Oczywiście postanowił że jeśli byłam w moim zadziornym humorze, nie byłam zdolna powiedzieć mu czy ona jest przy zdrowych zmysłach czy tez nie.
- Jesteś pewny? Cam chcesz coś? - zapytała, otwierając drzwi i stojąc w progu.
- Czy możesz mi przynieść mini Cocolate Xtreme, proszę?
- Mini Chocolate Xtrime, rozumiem. Justin ostatnia szansa?
- Jest dobrze Alice naprawdę dziękuję. - powiedział.
- skoro tak mówisz. Wrócę za jakieś czas. nie zniszczcie nic i Cammie ubierz proszę jakieś spodnie. - uśmiechnęła się i zamknęła drzwi.
- więc... - Justin rozejrzał się nerwowo.
Teraz kiedy mama wyszła stałam się spokojniejsza. Spojrzałam w dół na moje gołe stopy i nogi. Dopiero teraz spostrzegłam, ze jestem pól naga i stoję przed Justinem. Zarumieniłam się i zobaczyłam na Justina jak korzysta z sytuacji. jego oczy wędrowały na moje nogi do innych miejsc w pokoju. użyłam tego do zauważenia, że Justin jest mną zainteresowany.
Normalny nastoletni chłopiec widząc moje nogi dostałby ślinotoku. Nie jestem arogancka ale moje ciało nie jest przeciętne. Dostałam propozycję żeby być modelką, kilka razy, ale to nie jest dla mnie. Mam długie nogi i zgrabne biodra. Mój tyłek doskonale odstaje a cycki są większe niż u normalnych szesnastolatek, ale nie są zbyt duże. Wiem, że według dzisiejszego społeczeństwa, moje ciało i twarz to jest to co większość ludzi będzie nazywało doskonałym. To dlatego pokrywam go luźnymi ciuchami i ciemnym makijażem.
Najbardziej szczegółowy wniosek Jay'a było to abym nie zapomniałam o nim kiedy znajdę już sobie chłopaka. Kiedy zmarł miałam tylko trzynaście lat i nie byłam jeszcze do końca rozwinięta, więc chłopcy nie byli problemem. Zaczęłam ubierać się na czarno, używać eyelinera i uspokajałam się po pogrzebie Jaya. pomyślałam, że najlepszym sposobem na zapamiętanie go było żeby wszyscy inni zapomnieli, więc ja straszyłam ich moim wyglądem. Wydawało się to działać dopóki nie spotkałam Justina Biebera.
Justin wyglądał naprawdę nieswojo stojąc przede mną. Ona nawet nie patrzył na moją twarz. nie chciałam robić makijażu ani nic z włosami ale mogłam się chociaż normalnie ubrać.
- To oczywiste, że to sprawia, że czujesz się nieswojo, więc idę założyć normalne ubrania i wrócę z zeszytem. - Justin otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował z tego pomysłu. - czuj się jak u siebie.
Rzuciłam się na schody i pobiegłam do mojego pokoju. Ściągnęłam koszulkę i znalazłam jakieś spodnie i bluzę. Jak już się ubrałam, wzięłam mój zeszyt z pudełka z góry mojej szafki. Wpatrywałam się w okładkę z przodu i westchnęłam. Minęło sporo czasu odkąd widziałam ten zeszyt. nie mogłam sobie nawet przypomnieć jakie piosenki tam napisałam. Wzięłam go i poszłam z powrotem do salonu. Justin stał ciągle w tym samym miejscu co wcześniej. Kiedy mnie zobaczył, wciąż wyglądał trochę jakby było mu niezręcznie ale mnie, bo teraz miałam już na sobie spodnie.
- Mam ten zeszyt. - powiedziałam i usiadłam na kanapie.

~~
hejka!! 
łooooohooo Camie lata przed Justinem bez spodni 
miłego czytania 
kocham was 

poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 9

- Co ty myślisz, że robisz? - zapytał wracając korytarzem do piwnicy.
- Cieszę się jazdą. Musimy trochę popracować czy coś. - powiedziałam zeskakując z jego pleców kiedy wróciliśmy do studia.
- Tak, ale najpierw musisz posłuchać piosenkę. - przycisnął przycisk i ekran pojawił się przed oknem. Justin wysunął klawiaturę spod tablicy kontrolnej. Wszedł na stronę o nazwie You Tube i poszukał piosenkę. Raz znalazł video i wcisnął inny przycisk i wyłączyły się światła. Natychmiast poczułam się zimna i samotna więc przysunęłam się do Justina. Justin objął mnie i potarł moje plecy. Video się pojawiło i zaczęliśmy oglądać. Kiedy się skończyło światło się włączyło, a Justin odsunął się ode mnie. Wyszedł ze strony i zwinął ekran i zapytał.
- Co myślisz?
- Myślę że jest w tym zbyt dużo audio. Myślę że truno będzie to nas samym zrobić i prawdopodobnie trochę trwałoby zanim zrobilibyśmy to dobrze. Jak długo mamy to robić?
- Cóż jak dziś jest piątek to Usher powiedział, że będzie to w następny piątek. Więc od dziś mamy tydzień. Tak czy inaczej to będzie naprawdę fajne chyba, że masz lepszy pomysł. - obrócił się na krześle.
- Cóż ja nie mam dobrego głosu ale myślałam, że możemy zrobić coś bardziej prostego i akustycznego. Coś co uzupełniłoby nasze głosy. - powiedziałam cicho.
- Każdy chce robić coś prostego. Coś jak Jason Mraz czy Bruno Mars. Chcę zrobić coś zabawnego i niepowtarzalnego. - Ciągle kręciłam się na krześle próbując zdecydować czy chciałam zaproponować mój następny pomysł. Moje kręcenie było szybsze zanim się zatrzymałam i Justin był naprzeciwko mnie. - O czym myślisz?
- O niczym. - skłamałam.
- Kłamiesz. Wiem, że myślisz o czymś i wiem, że jest to coś dobrego. Powiedz mi. - Był oparty o boki mojego krzesła i patrzył mi w oczy z nadzieją. - Żaden pomysł nie jest głupi.
- Nie uważam że mój pomysł jest głupi! - powiedziałam defensywnie.
- Ale przyznaj że masz pomysł i on jest dobry. - odpowiedział stawiając sprawę jasno.
- Nie powiedziałam że to jest dobre i tak nie myślę ale chcę to zrobić. - odwróciłam się od jego oczu wpatrujących się we mnie. - Nie polubiłbyś tego.
- Spróbuj mnie.
- Nawet jeśli powiem nie musimy tego robić okay?
- Nie mogę tego obiecać. Nie jeśli jest to naprawdę dobre.
- Cóż to może być nawet niezgodne z zasadami.
- Jak to może być nie zgodne z zasadami? Dalej proszę powiedz mi Cam przysięgam, że nie będę się śmiał ani nie powiem nic złego o tym. - wziął moją brodę w swoją dłoń i odwrócił moją w twarz w jego stronę. Ciągle unikałam jego wzroku. - Cammie proszę spójrz na mnie. - powiedział delikatnie.
Przełknęłam gulę w gardle i przeniosłam swój wzrok na niego. Mogłam zauważyć małe plamki złot w jego tęczówkach. Jego oczy tak bardzo przypominały mi mojego brata. ogólnie to Justin całkowicie przypominał mi mojego brata. od jego imienia do jego oczu i jego dowcipów. Czułam naprawdę silą więź z Justinem. Znam go tylko dwa dni, ale czuję jakbyśmy od zawsze się przyjaźnili.
Co ważniejsze czułam jakbym znów miała swojego barta. Ale to co czułam do Justina różniło się od tego co czułam do mojego brata. Chciałam bronić mojego brata i słuchać jego śmiechu. Chciałam wiedzieć, że wszystko jest w porządku i chciałam się nim zajmować choćby nie wiem co miało się stać. Ale od Justina chcę, aby to on mnie chronił. Śmieję się ze wszystkiego co robi i chcę aby się mną opiekował i wiem że to jest w porządku. Kiedy Justin mnie dotyka to nie jest uczucie jak brat-siostra. Mam ciarki które przebiegają przez całe moje ciało. Kiedy patrzy na mnie tymi swoimi oczami nie czuję się narażona jakby mógł zobaczyć wszystkie moje słabości. Nie wiem czemu chcę zaimponować Justinowi. Nigdy nie chciałam nikomu zaimponować, oprócz mojego taty co się nigdy nie stało, szczególnie nie chłopakowi. Wiem, że nie kocham Justina. Nawet go nie lubię w ten sposób. Przynajmniej tak sądzę. Nigdy nie miałam chłopaka czy pierwszego pocałunku. Jestem zbyt słaba i wiem o tym. Boję się być kochaną przez faceta jak mój tata powinien mnie kochać.
- Wiesz, że możesz mi zaufać Cammie. Już udowodniłem ci, że jestem godny zaufania i dobrze o tym wiesz. - Pociągnął moje krzesło bliżej niego i zabrał grzywkę z mojej twarzy. Wzięłam te słowa głęboko do siebie i doszłam do wniosku, że to było prawdziwe. Nie miałam żadnego powodu żeby nie wierzyć Justinowi. Był godny zaufania, a ja o tym wiedziałam. Wzięłam głęboki oddech.
- Myślałam, że może moglibyśmy napisać piosenkę. Właściwie to mam cały zeszyt piosenek. Chciałam zasugerować, że moglibyśmy użyć jednej z nich i mogłabym nauczyć cię muzyki. Gram też na pianinie, więc moglibyśmy zrobić to na pianinie albo gitarze albo obu. Ale problem jest taki, że moje piosenki są typem piosenek dla dziewczyn. Bez części dla chłopaka. - Zdałam sobie sprawę z tego, że nie patrzyłam na Justina i nie wiedziałam czy tego chcę. - ale nie musimy tego robić. nie musimy nawet pisać jednej. Możemy zrobić cokolwiek tylko chcesz.
- Umiesz śpiewać. - to nie było pytanie, tylko stwierdzenie. To na pewno nie było to co spodziewałam się, że powie.
- Umiem zachować melodię. - powiedziałam cicho.
- Chcę zobaczyć ten zeszyt.
- Nie mam go tutaj.
- Mogę przyjść jutro?
- Tylko jeśli chcesz zrobić sobie więcej zdjęć z moją mamą. - uśmiechnęłam się, uświadamiając sobie, że mnie nie osądzał. Był uśmiechnięty i chyba bardzo spodobał się mu mój pomysł.
- nie mogę się doczekać aby zrobić sobie więcej zdjęć z twoją mamą - zaśmiał się - mogę zapytać cię o coś ważnego?
- Myślę, ze tak. To właśnie po to są najlepsi przyjaciele. - uśmiechnęłam się.
- Racja. Um. - podrapał się nerwowo po szyi - c---- - nagle zadzwonił mój telefon.
- Poczekaj. Muszę to odebrać. To na pewno moja mama. - wyciągnęłam telefon i odebrałam. Tak jak podejrzewałam była to moja mama mówiąca, że muszę być szybko w domu. Rozłączyłam się i schowałam telefon z powrotem do kieszeni. - Moja mama chce abym wróciła już do domu. Mógłbyś mnie podwieźć?
Westchnął. - Tak. Chodź powiem mamie. - Wstał i wyłączył światło. Szłam za nim po schodach i przez kuchnię. Justin zatrzymał się nagle przy drzwiach i wpadłam prosto na jego plecy. On tego nie zauważył, co było niemożliwe, albo to zignorował. - Mamo odwiozę ją do domu. Będę za chwilę. - Pattie odpowiedziała szybkie "okay" i Justin obrócił się. Odsunęłam się z jego drogi a on przeszedł obok mnie. Szłam za nim przez całą drogę do samochodu. Otworzył dla mnie drzwi i wsiadłam. Kiedy je zamknął usiadł za kierownicą i odpalił samochód. Wycofał się z podjazdu i pojechaliśmy ulicą. Siedziałam tam przez chwilę wpatrując się w okno, a potem spojrzałam na Justina. Światła uliczne oświetlały wóz za każdym razem gdy przejeżdżaliśmy obok jakiegoś. W ciemności nie mogłam dostrzec jaki był wyraz twarzy Justina. Światło latarni pozwoliło mi na szybkie zobaczenie jego twarzy. Była bez żadnego wyrazu i patrzył prosto przed siebie.
- Justin wszystko w porządku? - brak odpowiedzi - Justin co się stało? Czy jest coś w czym mogę pomóc?  -potrząsnął głową i lekko się do mnie uśmiechnął.
- To nie jest żadna wielka sprawa. Nic nie możesz zrobić. Nie wiem dlaczego to mnie nie pokoi, bo to nie jest nic ważnego. - powiedział i skręcił w moją ulicę. Zaparkował samochód ale pozostawił go odpalonego. Odpięłam pas i wysiadłam z samochodu.
- Czy nadal chcesz przyjść jutro zobaczyć mój zeszyt?
Cały czas na mnie nie patrzył, ale powiedział - Nie wiem. Chyba mam coś do zrobienia.
- Oh, dobrze. Napisz jak będziesz już wiedział.  - Zamknęłam drzwi samochodu i odeszłam w stronę mojego domu. Weszłam do domu i zdjęłam buty na dywanie. - Mamo! Idę do łóżka!
Wyszła zza rogu. - Ale jest dopiero 21 i jest piątek. Miałam nadzieję, że przyjdziesz do domu i będziemy mogły obejrzeć film. Wiesz dziewczyński wieczór. - powiedziała z nadzieją na twarzy.
- Jestem naprawdę zmęczona i chcę iść do łóżka. Może jutro. Dobrze? - powiedziałam nie chcąc zranić jej uczuć.
- W porządku. czy coś wydarzyło się pomiędzy tobą a Justinem?
- Nie. Jest dobrze. Może przyjdzie jutro jeśli nie będzie zajęty. Uczciwie ostrzegam. - Powędrowałam po schodach i poszłam prosto do łazienki. Zakluczyłam drzwi i zdjęłam ciuchy. Kiedy wrzuciłam je do kosza weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę. Zimna woda oblała moje ciało i pisnęłam. Kiedy woda zrobiła się ciepła moje mięśnie się zrelaksowały i westchnęłam. następnie śmiałam się z siebie. Śmiałam się z mojego pisku. Śmiałam się z relacji z moją mamą. Śmiałam się z moich mylnych odczuć co do Justina. Wtedy mój śmich zamienił się w szloch. Osunęłam się na podłogę i zaczęłam płakać. Płakałam dla siebie. Płakałam dla Justina Drew Biebera. Płakałam dla Justina Biebera. Płakałam dla mojej mamy. Płakałam nawet dla swojej mamy. Usiadłam naga na podłodze tylko myśląc. To nie był dobry sposób myślenia.Wstałam i umyłam włosy oraz twarz która byłą była pokryta makijażem.
Zakręciłam wodę i owinęłam się miękkim ręcznikiem wokół mojego delikatnego ciała. Przeszłam przez korytarz pozostawiając mokre ślady za sobą. Po założeniu bielizny i dużej koszulki, pozostawiając moje włosy mokre wkradłam się na korytarz mijając łazienkę i sypialnie mamy. Kiedy byłam przy drzwiach na końcu korytarza powoli i najciszej jak się tylko dało otworzyłam drzwi. Wkradłam się i zamknęłam cicho drzwi. Rozejrzałam się po pokoju i brałam głęboki ciężkie oddechy.
Pokój Justina wyglądał dokładnie tak samo jak go zostawił. Normalnie to wyglądało jakby przeszło tu tornado, ale w dzień jego śmierci mama kazałam mu posprzątać jeśli chce iść ze mną na lody. Mimo, ze podłoga była czysta i jego łóżko było zrobione, mogłam zobaczyć wszystkie ubrania i rzeczy schowane w szafie. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na łóżko-biurko. Mieliśmy takie coś. Podeszłam do Justina biurka i usiadłam na obrotowym krześle. Zdjęcia wisiały na tablicy korkowej, kupiłam ją. Na większości z nich jesteśmy my. Było kilka jego i taty. Ale pośrodku było zdjęcie ze szpitala kiedy się urodził. To byłam ja siedząca na kolanach taty i trzymająca Justina w moich mały rączkach. Nawet ni e zauważyłam, że płakałam zanim poczułam mokry ślad na mojej dłoni która była na położona na biurku. Spojrzałam w dół i zauważyłam niebieski  zeszyt. Ciekawie wyciągnęłam go i spojrzałam na słowa na okładce. Modlitewnik. Przewracałam strony które były zupełnie puste, aż doszłam do pierwszej strony. Schludne pismo Justina na stornie i data 26 kwietnia 2008. Dyszałam i upuściłam książkę. pierwszą 'modlitwę' napisał kiedy został porwany. Powoli podniosłam zeszyt, moje ręce się trzęsły, ale otworzyłam go. Przeczytałam stronę i jeszcze więcej łez spływało mi po twarzy.

Drogi Boże
Po pierwsze chciałem podziękować jak wdzięczny jestem za wszystko z czym mnie błogosławiłeś. Ale to nie zupełnie jest o tym. Chcę pomodlić się za moją siostrę, Camilla Drew. Znasz ją, prawda? Oczywiście, że znasz. Ty znasz wszystkich. Tak czy inaczej, chcę podziękować ci za stworzenie jej moją siostrą. Jest najlepszą straszą siostrą jaką kiedykolwiek mógłbym sobie zażyczyć. Moi przyjaciele w szkole mówią mi, że ich starsze siostry nigdy nie mają dla nich czasu i zawsze ich ignorują. Cammie nigdy mnie nie ignoruje i zawsze ze mną wychodzi. Wiem, że ona w ciebie nie wierzy, ale myślę że zacznie. Rozmawialiśmy o tobie kilka razy, ale ona mówi że żeby w coś wierzyć trzeba to zobaczyć, aby wierzyć, że mogło stworzyć nas i ten świat. Ona po prostu myśli, że to niemożliwe. Ale dziś są jej urodziny. Dziś ma trzynaście lat. Wiem, że jest bardzo podekscytowana tym, że jest nastolatką, czy się do tego przyznaje, czy nie. Nie ma nikogo, absolutnie nikogo, kto kochałby ją bardziej niż ja. Ona zawsze mnie pociesza, gdy mam zły dzień. Ona nie jest tylko moją siostrą, jest moim najlepszym przyjacielem. Chcę aby miała najlepsze urodziny w historii. Modlę się do ciebie codziennie aby ją uzdrowić i wydaje się to działać. Lekarze mówią--

Pominęłam ten moment i powędrowałam do następnej części. Nie chciałam o tym myśleć właśnie teraz. To był ostatni z moich problemów.

Więc proszę daj jej najlepszy dzień i pomóż jej być ponownie zdrową. W imię Jezusa. Amen.

Włożyłam zeszyt z powrotem na miejsce i stałam zaszokowana. Moje kolana drżały z emocji w moim ciele właśnie teraz. Gula w moim gardle i upadłam na ziemię. Zwinęłam się w kłębek i zaczęłam szybko oddychać. Łzy spływały i zagłuszały mój szloch. Leżałam na podłodze i próbowałam uspokoić oddech. Kiedy odzyskałam już kontrolę wstałam. Trzymałam się drabinki przy piętrowym łóżku, aby utrzymać pozycję stojącą. Powoli wspięłam się po drabince i wczołgałam się na łóżko. Skulona pod kocem wbiłam twarz w poduszkę. Jego zapach był nadal silnie wyczuwalny po upłynięciu trzech lat i trochę. Leżałam tam i wpatrywałam się w sufit. Wiedziałam, że Justin chodził do kościoła ze swoim kolegą Kaylem w niedzielne poranki, wiedziałam, że to się mu podobało, ale nie sądziłam, że wierzy w to co tam mówią. Nie mogłam uwierzyć, że modlił się do tego "Boga" o mnie. W jego ostatni dzień życia. Jeśli był ten cały Bóg i Justin modlił się do niego codziennie to dlaczego został zamordowany. Dlaczego pozwolił on zgwałcić mojego brata a następnie rozerwać go w kawałki. Kiedy myślałam o zdjęciach z Justinem pociętym w dwadzieścia krwawych kawałów zrobiłam się okropnie zła.
Jak ktokolwiek może być tak chory? On kurwa zgwałcił mojego brata! To chore. Potem pociął go w kawałki! Zaczęłam ciężko oddychać i krzyczałam w poduszkę. Justin nigdy nie zrobił nikomu nic złego. Nigdy. Justin był tak bardzo dobry i czysty. Nic dziwnego, że ojciec kochał go bardziej niż mnie. Płakałam, krzyczałam i stałam się zła w sekundę.
Po około dwudziestu minutach czystej wściekłości mój oddech zwolnił, moje oczy się zamknęły a ja zapadłam w długi głęboki bardzo potrzebny mi sen.

~~
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału.

Zostałam poproszona o polecenie tego bloga więc jest zapraszam do czytania! KLIK TUTAJ

BARDZO WAŻNE
KAŻDY KTO PRZECZYTA ROZDZIAŁ NIECH POZOSTAWI KOMENTARZ CHCĘ ZOBACZYĆ ILE OSÓB JESZCZE CZYTA 
Z GÓRY DZIĘKUJĘ :)

jeszcze jedna sprawa 
zmieniłam nazwę na tt na DREWTIX <-- KLIK

miłego czytania :)
kocham was ♥

piątek, 27 września 2013

Rozdział 8

Notka pod rozdziałem, dziękuję.
~~
Zaprowadził mnie korytarzem do drzwi, które prowadziły na dół.
- Masz studio? W domu? - Byłam w szoku. Zgaduję, że nie doceniałam tego jak sławny i bogaty on jest.
- Małe. Nic specjalnego. - Schody prowadziły do całkowicie ciemnego pokoju. Justin puścił mnie i odszedł ode mnie. Stałam nieruchomo z szeroko otwartymi oczami, jakby to mogło pomóc mojej wizji. Szłam tam gdzie myślałam że jest prosto i weszłam prosto w w ścianę.
- Justin? Justin! - krzyknęłam szeptem kiedy czułam jak idę obok ściany. - Gdzie jesteś idioto? - Kiedy skradałam się obok ściany moja ręka weszła w kontakt z przełącznikiem. Mając nadzieję że to od światła włączyłam go. światło oślepiło mnie i ułożyłam ręce na moich oczach. Odsłoniłam je i przyzwyczaiłam moje oczy do tego co widziałam. Był to kolejny długi korytarz. - Ten dom ma za dużo cholernych korytarzy. - Mruknęłam do siebie. Szłam korytarzem aż doszłam do drzwi które były lekko uchylone. Pchnęłam je, a tam było ciemno tak samo jak wtedy na korytarzu.
Weszłam a drzwi zatrzasnęły się za mną. Westchnęłam i odwróciłam się. Próbowałam poczuć coś koło drzwi ale tylko poczułam powietrze.
- Justin! Przestań się ze mną bawić. Naprawdę mnie przerażasz. Proszę włącz światło. - Owinęłam moje ramię dookoła siebie i zaczęłam szybciej oddychać. Wiem że zachowuję się jak dziecko, ale ciemność naprawdę mnie przeraża. To sprawia że czuję się samotnie i zimno. Dużo razy czułam się tak w moim życiu, nie chcę się z tym zmierzać więcej niż muszę. - Justin, p-proszę. - mój głos się załamał.
Nagle światło włączyło się, a ktoś przyciągnął mnie do swojej piersi.
- Tak bardzo przepraszam Cammie, nie spodziewałem się że tak zareagujesz. Tak bardzo przepraszam. - Powiedział całując moje włosy. Wdychałam jego zapach i złapałam za koszulkę. jego wielkie ramiona owinęły się wokół mojego drobnego ciała, przez co czuję się dziesięć razy lepiej.
- Wszystko w porządku, potrzebujesz abym Ci coś przyniósł. - Potarł moje plecy, a ja potrząsnęłam głową. Odsunął mnie lekko i spojrzał w moje podpuchnięte oczy.
- Naprawdę nie chciałem Cię przestraszyć. Proszę powiedz że mi wybaczysz.
Uśmiechnęłam się i stanęłam na palcach aby pocałować go w policzek.
- To nie była twoja wina Justin. Nie wiedziałeś. Jest dobrze, naprawdę. - On nadal wyglądał na niepewnego. - Przysięgam.
Rozejrzał się i zauważyłam że byliśmy w dużym pokoju. Na jednej ścianie było ogromne okno. Pod oknem stał stół sterujący z kilkoma ruchomymi krzesłami. Na pozostałych trzech ścianach wisiały ramki z rekordami i zdjęciami rodzinnymi. Za szybą było kilka krzeseł, wraz z parą gitar i dwoma mikrofonami zwisającymi z sufitu. Odwróciłam się i spojrzałam na Justina, który patrzył na mnie z dziwnym wyrazem na twarzy.
- Myślałam że powiedziałeś 'mały' to - obróciłam się wokół - nie jest małe. Justin wydawał się wyrwany ze swoich zamyśleń. Potrząsnął głową i przeciągnął ręką po włosach.
- Do studia nagraniowego Hollywood - oblizał swoje wargi - jest małe. Ale do tego do czego go potrzebujemy jest idealne. - Uśmiechnął się i usiadł na krześle wskazując na mnie abym zajęła jeden obok niego. Usiadłam i zbadałam wszystkie przyciski na kontrolerze. Bardzo szczególnie wyróżniał się duży czerwony przycisk. Wyciągnęłam rękę aby go dotknąć.
- Nie dotykaj tego!
Szarpnął mnie tak mocno że prawie spadłam z krzesła. Położyłam rękę na moim szybko bijącym sercu i spojrzałam na niego. Jego wyraz twarzy przypominał horror.
- c-- Przepraszam. Co to może zrobić?
- To tak jakby przycisk samozniszczający. Jeśli go naciśniesz cały dom wybuchnie. - Powiedział wyrzucając ręce w powietrze. Terror cały czas był widoczny na jego twarzy, ale było coś jeszcze. Zerknęłam na niego z boku jego usta zadrżały jakby powstrzymywał się przed wybuchnięciem śmiechu. - Mogłaś nas zabić! - powiedział próbując przywrócić do roli.
- Jesteś dupkiem wiesz o tym? - skrzyżowałam moje ramiona - dałeś mi atak paniki a teraz prawie pieprzony zawał serca! Nienawidzę Cię. - wyskoczyłam z krzesła i ruszyłam do drzwi. - Nigdy więcej do mnie nie mów. - Jego twarz była w szoku i boleści, kiedy otworzyłam drzwi i trzasnęłam nimi. Uśmiechnęłam się do siebie. Frajer. Pobiegłam korytarzem i schodami do kuchni. Pattie umieszczała potrawy na stole, kiedy ja usiadłam na krześle.
- Oh właśnie miałam was wołać. - Powiedziała kładąc pełną miskę spaghetti i klopsików na środku stołu. - Gdzie jest Justin?
- Pewnie przyjdzie. Zdecydował że zrobi mi kilka żartów, więc ja też sobie z niego zażartuję. - Uśmiechnęłam się.
Pattie uśmiechnęła się. - Ha, ten chłopak potrzebuje posmakować smaku swojego lekarstwa. On nigdy nie przestanie wkręcać ludzi. On też czasami trochę myśli. - Pattie podeszła do pudełka na ścianie. Wcisnęła przycisk i powiedziała do tego. - Justin, obiad gotowy.
- Kay. - Jego głos odpowiedział przez głośnik. Pattie usiadła na przeciwko mnie i uśmiechnęła się. - Jesteś bardzo ładna Cammie.
Zarumieniłam się. WOW wcale się takiego czegoś nie spodziewałam. - Um, dziękuję.
- Nie mogę zrobić nic szalonego dobrze!Równie dobrze mogę po prostu--- - Justin zatrzymał się gdy zauważył mnie siedzącą przy stole. - Jesteś, ale ja myślałem, co się tu dzieje?
- Wkręcony! - Przybiłam piątkę z Pattie i obie się roześmiałyśmy.
- Poczekaj! Ty tak naprawdę nie byłaś wściekła?
- Nope. - powiedziałam kładąc nacisk na 'p' - Jak podoba Ci się smak zemsty? - Justin nic nie powiedział. Po prostu usiadł tak daleko ode mnie jak to tylko możliwe. - Nie nienawidź graczy, nienawidź grę. - zamiast odpowiedzieć nałożył sobie spaghetti na talerz. Wepchnął trochę w usta a Pattie uderzyła go w  tył głowy.
- Justin Drew Bieber, wiesz że zawsze modlimy się przed jedzeniem. - Pozwolił swojemu jedzeniu opaść na talerz i skrzyżował ręce - Justin możesz to powiedzieć - Pattie wyciągnęła swoje ręce do mnie i do Justina aby je chwycić. Chwyciłam jej rękę a drugą wystawiłam do Justina. Wziął rękę mamy i zaskakująco splótł palce z moimi. Czułam ciepło na mojej twarzy na jego dotyk. Przygryzłam wargę aby ukryć w tym mój uśmiech.
- Boże dziękujemy Ci za ten wspaniały posiłek który przygotowała moja mama. Chcę podziękować Ci za siłę w jej życiu za poniesienie mnie w młodym wieku. I wreszcie chcę Ci podziękować za wprowadzenie nowej osoby do mojego życia. Cammie naprawdę mnie rozumie i jestem wdzięczny za pokazanie mi jej. Jeszcze raz dziękuję za wszystko za co błogosławisz moją rodzinę. W imię Jezusa. Amen. - Zabrałam moje ręce do tyłu i ułożyłam je na kolanach.
Nigdy tak naprawdę nie myślałam o Bogu. Nigdy nawet nie wiem czy wierzyłam że jest Bóg. Jeśli Bóg ma być tak wielki i kochający to dlaczego on pozwolił aby zamordowano mojego brata? Dlaczego pozwolił aby nasz tata nas zostawił? Dlaczego pozwala mi nadal codziennie cierpieć. Dlaczego r----
- Cammie, kochanie, wszystko w porządku? - Potrząsnęłam głową i spojrzałam w górę. Justin i Pattie oboje patrzyli prosto na mnie ze zmartwieniem.
- Uh, tak wszystko w porządku. Ja właśnie myślałam. - Justin skinął głową i wepchnął klopsa w woje usta. Pattie wciąż na mnie patrzyła kiedy jadła. Dookoła miejsca gdzie było spaghetti była sałatka i talerz z chlebem czosnkowym. Wzięłam kawałek chleba i kilka łyżek sałatki.
- Cam nie chcesz trochę spaghetti? - Justin zapytał kładąc sobie więcej na talerz.
- Nie dziękuję. Jetem wegetarianką. - Powiedziałam z przekonaniem. Włożyłam sobie trochę sałatki do ust i żułam powoli.
- Oh tak mi przykro. Nie wiedziałam, mogłabym zrobić coś innego. Chcesz aby zrobiła Ci coś innego albo coś co lubisz?
Uśmiechnęłam się. - Jest w porządku Pattie naprawdę. I tak jem głownie sałatki. Przy okazji to jest babrdzo dobre.
- Jesteś pewna? Nie chcę abyś była głodna.
- Jestem pewna. nie martw się o to naprawdę. - Spojrzała niepewnie ale odpuściła. Odwróciłam się do Justina, a on patrzył na mnie. - Co?
- Jesteś wegetarianką? - zapytał szeptem i pochylił się.
- Tak. Czy to w porządku? - odszepnęłam.
- Nie! - wrzasnął i upuścił widelec.  - Na pewno nie!
- A dlaczego nie jest w porządku jeśli mogę zapytać? - Uniosła brew wiedząc że on tylko żartuje.
- Bo mięso - dźgnął klops - jest darem Boga dla człowieka! - wepchnął go do ust i żuł dramatycznie - jak możesz tego nie jeść?
- Cóż, kiedy byłam mniejsza cały czas jadłam mięso, ale to denerwowało mój brzuch. Więc przestałam to jeść. Da się przeżyć bez jedzenia hamburgerów i skrzydełek kurczaka.
Pattie roześmiała się a Justin zmarszczył brwi. - Nie wierzę w to. Jak mogę mieć najlepszego przyjaciela, który nienawidzi mięsa?
- Nie nienawidzę go, po prostu nie mogę go jeść. Wzruszyłam ramionami i ugryzłam mój chleb.
- Kiedy ostatni raz jadłaś mięso?  - Pattie mnie zapytała.
- Prawdopodobnie kiedy miałam sześć lat. Więc to jakieś dziesięć lat.
- Dziesięć lat bez mięsa. Skąd wiesz że twarz nie możesz go jeść? - zapytał wskazując swoim widelcem na mnie.
- Nie wiem. Ja trochę boję się to jeść. Miałam bardzo mocne bóle brzucha. - pchnął klops do mnie i powiedział - Jedz - spojrzałam na to i przypomniał sobie jak bardzo chora byłam. Mój żołądek wywrócił się jak tylko o tym pomyślałam. - Nie mogę.
- Tak możesz. Dalej jeśli zachorujesz dam Ci sto dolarów. Prawdę mówiąc to dam Ci sto dolarów jeśli to zjesz i extra sto jeśli będziesz chora. - Myślałam o tym i spojrzałam na klopsa. Został umieszczony cale na widelcu Justina przed moją twarzą. Odetchnęłam głęboko i wydęłam policzki.
- Czy muszę? - spojrzałam na Pattie, ale zatrzymałam klopsa w zasięgu mojego wzroku.
- Nie, nie musisz. Jeśli on nie je mięsa nie musi. - Dodała do Justina.
- Dalej Cam. Czy na pewno chcesz zrezygnować ze stu dolarów. - Uśmiechnął się wiedział że mnie za łapówki.
- Dobrze! - krzyknęłam i wyrzuciłam ręce - Zrobię to ale ty się zamkniesz
- Tak! - walnął pięścią w powietrze. - Otwórz usta. - Powiedział jak dotarłam do widelca.
- Sama mogę jeść.
- Chcę mieć pewność że to zjesz. - Jęknęłam i skrzyżowałam moje ramiona. - Otwórz Camila! - Powoli otworzyłam usta i zamknęłam oczy. Czułam jak klops jest w moich ustach i opada na język. Zacisnęłam moją szczękę, a Justin wyciągnął widelec spomiędzy moich warg. Ścisnęłam oczy tak mocno jak tylko umiałam i się nie ruszałam.
- Żuj. - pokręciłam głową i otworzyłam oczy. - Dalej Cam, to nie jest tak złe, po prostu żuj i połknij i będzie po wszystkim. - Po woli zaczęłam przeżuwać kulkę mięsa w moich ustach. Żułam bardzo szybko i przełknęłam szybko, aby nie poczuć smaku.
- Otwórz. Pokaż mi że go nie ma. - Skinął głową w zatwierdzeniu, że rzeczywiście zjadłam klopsa.
Chwyciłam szklankę z wodą i zaczęłam pić. Kilka kropli opadło mi na brodę i dotarło do mojej koszulki. Po odłożeniu pustej szklanki, wytarłam usta w serwetkę.
Kiedy skończyłam badanie moich ust czy nie pozostały w nich kawałki mięsa po raz trzeci spojrzałam na Pattie i Justina. Pattie wydawała się ignorować to co się właśnie stało, jednak mały uśmiech formował się na jej ustach. Justin z drugiej strony był na skraju łez.
- Haha, to jest bardzo zabawne, nie? Cóż, to było straszne i jesteś mi winien sto dolców.
Potrząsnął głową, jakby próbował pozbyć się uśmiechu z jego twarzy. Sięgnął do kieszeni i wyjął portfel. Wyciągnął sto dolarów i cisnął je do mnie. Chwyciłam je i umieściłam w mojej kieszeni. Sięgnęłam po wielką ilość spaghetti na talerz i górę z klosikami.
- Co ty -- Myślałem że jesteś -- Okłamałaś mnie! - Justin krzyknął kiedy uświadomił sobie co się stało.
- Wolę nazwać to zemstą, ale cokolwiek powiesz jest dla mnie dobre. - Wciągnęłam makaron do mich ust. - Teraz to jest nawet za światła i za powiedzenie mi że mogę wysadzić twój dom. W każdym razie większość z tego byłą prawdą.
- Jaka część była?
Zerknęłam na Pattie, która zabierała swój talerz z dala od stołu aby stłumaić śmiech z Justina.
- Kiedy byłam mała, przez mięso naprawdę miałam duże bóle brzucha i przez jakiś czas nie jadłam. Ale Jay ośmielił mnie żebym zjadła cheeseburgera, chociaż nie za sto dolców. Zjadłam i było w porządku więc jadłam mięso każdego razu. Więc mamy dwa do dwóch, prawda?
- Nie mogę w to uwierzyć! Jesteś bardzo wiarygodna. Czekaj, co masz na myśli mówiąc dwa do dwóch? - Powiedział biorąc mój i jego talerz do zlewu.
Wzięłam miskę ze spaghetti gdzie Pattie wkładała resztki do innego miejsca.
- Miałeś mnie ze światłami i z tym że prawie wysadziłam twój dom. Ja miałam Cię z tym że powiedziałam że wychodzę i że do Ciebie już nigdy więcej się nie odezwę, byłam wegetarianką i wzięłam sto dolarów. Oh ho! Mam sto dolców od Ciebie. Teraz mam trzy. Wygrałam! krzyknęłam i skakałam w kółku dookoła kuchni.
- Zajmę się zmywaniem, a wy dwoje idźcie robić swój projekt zanim rozpoczniecie zapasy w mojej kuchni. - Pattie roześmiała się i wypchnęła nas.
- Spójrz ci zrobiłaś. - Justin potrząsnął swoją głową z fałszywym niedowierzaniem. - Zostałem wyrzucony z własnej kuchni. Mam nadzieję że jesteś z siebie zadowolona.
- Zadowolona. - Uśmiechnęłam się i wskoczyłam mu na plecy.
- Co ty sobie myślisz że robisz? - Zapytał idąc korytarzem z powrotem do piwnicy.
- Ciesze się jazdą.

***

EHH NIC SIĘ NIE DZIEJE JAK NA RAZIE.
MAM DO WAS PROŚBĘ
CZY KAŻDA OSOBA KTÓRA TO CZYTA MOŻE POZOSTAWIĆ PO SOBIE JAKIKOLWIEK KOMENTARZ?
TO DLA MNIE BARDZO WAŻNE BO NIE WIEM DLA KOGO W OGÓLE TO TŁUMACZĘ
I CZY JEST DALSZY SENS TŁUMACZENIA TEGO
NO TO TYLE 
KOCHAM WAS
@Biierauhl

sobota, 21 września 2013

Rozdział 7

2 września.

Wyjęłam plecak z mojej szafki i rzuciłam go na plecy. Zamknęłam moją szafkę obracając się aby znaleźć gorliwie patrzącego Justina. Szczerze to mnie wystraszyło, więc zaczęłam krzyczeć i uderzyłam go w twarz.
- Dlaczego to robisz? - Zapytałam przechodząc obok niego kierując się do drzwi.
- Co robię? - Powiedział daleko za mną.
- Za każdym razem jak mnie widzisz, zachowujesz się jakbyś mnie nigdy nie widział. Ja cię widziałam parę minut temu jak tańczyłeś. chodzi mi o to czy ty naprawdę myślisz że ja jestem tak niesamowita?
Zabrał moją torobę i położył ją na swoim ramieniu.
- Jesteś jedyną osobą którą tu lubię. Inną niż Usher, ale go widzę cały czas. - trzymał otwarte drzwi więc mogłam wejść.
- Jesteś gotowa aby trochę popracować?
- Nie bardzo. - powiedziałam kiedy zbliżaliśmy się do jego samochodu. Weszłam na siedzenie pasażera, zanim zdążył otworzyć drzwi. Rzucił moją torbę na tylne siedzenie i wszedł.
- Hey, mam tam ważne rzeczy, może będziesz bardziej brutalny?
- Książki? One nie są ważne.
- Mogę mieć inne rzeczy o których nie wiesz - Wyjechał z parkingu i zaczął jechać do jego domu, tak myślę.
- Na przykład?
- Tylko mówię że mogą być ..
- Tak jak myślałem. Tylko chciałaś się ze mną kłócić. Dlaczego tak bardzo lubisz się kłócić?
- Nie wiem, to jest proste i jestem w tym dobra. Lubie sprawiać ze ludzie się frustrują, tak myślę. - Wzruszyłam ramionami. - Dlaczego zadajesz tak dużo głupich pytań?
- One nie są głupie, a ja chcę informacji.
- Yeah, w porządku. Cokolwiek powiesz Justin. - Skrzyżowałam ręce i wyjrzałam przez okno.
- Camie, nie złość się. Przepraszam.
Nic nie powiedziałam. Tylko patrzyłam przez okno i patrzyłam na znikające domy.
- Te domy są ogromne. Czy mieszkasz w jednym z tych wielkich domów?
- Jeśli Ci powiem, wybaczysz mi?
- Zobaczę jak się tam dostaniemy.
- Co zrobiłem że Cię zdenerwowałem? Proszę powiedź mi. Nie podoba mi się to że jesteś na mnie zła. Czy to dlatego że powiedziałem że lubisz się kłócić? Wiesz że tylko żartowałem, prawda? Proszę rozmawiaj ze mną Cam, proszę?
- Czy naprawdę chcesz wiedzieć dlaczego z Tobą nie rozmawiam?
- Tak naprawdę chcę.
- Bo to Ci przeszkadza. - Stwierdziłam.
- Co? Nie rozumiem. - Wjechał na podjazd jednego z największych domów i zgasił silnik.
- Jesteś zdenerwowany, bo nie rozmawiam z Tobą. Uważam że jest to śmieszne. To dlatego przestałam z Tobą rozmawiać.
- Ty udawałaś złą tylko dlatego, że wiedziałaś, że to mnie zasmuci?
- Yep. - Powiedziałam kładąc nacisk na 'p'. Wysiadłam z samochodu i poszłam do drzwi. Czekałam aż Justin wysiądzie z samochodu i ociężale podejdzie do mnie.
- Możesz przestać być obrażony? - Nic nie odpowiedział, tylko otworzył drzwi i trzymał je otwarte dla mnie. Niemal się roześmiałam na to jak mógł być zdenerwowany, ale wciąż grzeczny w tym samym czasie.
- Naprawdę jeśli przez to poczujesz się lepiej, to robię tak mojej mamie przez cały czas.
Nadal nic nie powiedział tylko łaził korytarzem. Szłam za nim jak zgubiony szczeniaczek. Skorzystałam z chwilowej ciszy i rozejrzałam się wokół domu. Moje usta były otwarte kiedy szliśmy korytarzem. To było piękne. Ściany i podłogi były w ciepłych odcieniach brązu, a na nich były zdjęcia różnych ludzi. Większość z nich to był Justin i piękna kobieta.
Była ona niższa od niego, a on miał długie falujące ciemnobrązowe włosy. Jej oczy były duże i błyszczące. Wyglądała naprawdę szczęśliwie, a Justin wyglądał szczęśliwie z nią. Na większości zdjęć Justin miał ją w ramionach. Na kilku Justin całował ją w policzek albo an odwrót. Justin podszedł do drzwi na końcu korytarza, ale ja się zatrzymałam aby spojrzeć na ostatnie zdjęcie na ścianie. To była dziewczyna i Justin. Justin zdawał się spać na jej kolanach, a ona patrzyła na niego z najgłębszą miłością jaką można na kogoś patrzeć.
Westchnęłam. Czy była jego dziewczyna. Wiem,  ze byliśmy przyjaciółmi ale poczułam lekkie ukłucie zazdrości. Weszłam do pokoju po Justinie. Krzyknęłam kiedy zostałam przyciągnięta do ciasnego uścisku. Moje całe ciało zamarło i nie mogłam się ruszać. Po bardzo długim niezręcznym uścisku człowiek mnie puścił. Spojrzałam na napastnika i natychmiast się skrzywiłam. To była dziewczyna ze wszystkich zdjęć. Uśmiechała się szeroko do mnie, jej twarz wyglądała jakby mogła eksplodować. jej szczęście sprawiało że się trochę zezłościłam.
- Jestem mamą Justina, Pattie. Naprawdę miło mi Cię poznać kochanie. - Powiedziała wciąż się uśmiechając. Nagle poczułam się bardzo zakłopotana. Ta kobieta była jego matką. Powinnam była wiedzieć. Nie powinna być zazdrosna i tak, mam na myśli że jesteśmy tylko przyjaciółmi, nic więcej, nic mniej. Czułam że moja twarz robi się czerwona, ale zamiast zachowywać się jak dziecko uśmiechnęłam się.
- Również, bardzo miło jest mi Cię poznać. A tak przy okazji jestem Camie. Chodzę do szkoły z Justinem.
- Oh, kochanie wiem dokładnie kim jesteś, Justin nigdy nie przestaje o Tobie mówić. O tym jak jesteś zabawna i jak piękna jesteś -- - Głośny huk ją zatrzymał. Obie się odwróciłyśmy a Justin który pojawił się siedząc na stole, klęczał, sprzątając potłuczone talerze z podłogi. - Justin! Co się stało? - Pobiegła po miotłę i zaczęła to sprzątać.
- Um.. naczynie wyleciało mi z rąk. Przepraszam mamo wiem że to kochasz te talerze. - Justin powiedział chowając twarz przede mną. - Jeśli mi wybaczysz muszę skorzystać z toalety. - Wybiegł z pokoju bez słowa. Pattie skończyła zamiatanie i wyrzuciła połamane części.
- Pani Bieber czy z nim jest w porządku? - zapytałam lekko zaniepokojona. Nigdy nie widziałam takiego Justina. Wydawał się być trochę dziwny.
- Oh, kochanie proszę mów mi Pattie, a moje nazwisko to Mallett. Tata Justina i ja nie jesteśmy razem. - Powiedziała jakby to nie było nic wielkiego. Mówiła kiedy skończyła siadać na stole.
- Myślę że mogło go to zakłopotać. On zazwyczaj się tak dziwnie nie zachowuje. To nie znaczy że się podoba, albo. Chodzi mi że on naprawdę Cię docenia. Większość ludzi spada na niego i udaje jego przyjaciół bo che od niego jakieś rzeczy.
- Co masz na myśli? - zapytałam zdezorientowana. Co oni od niego chcą? Justin jest naprawdę super i naprawdę słodkim facetem.
- Ludzie zawsze wydają się że chcą sławy, lub publiczności. Nie wiem czy powiedział Ci o Selena ale ona z nim zerwała, a on był bardzo rozdarty. Stał się kimś, ki przysięgaliśmy sobie że się nigdy nie stanie.
- Powiedział mi o niej. - Powiedział czując się trochę nieswojo, jakby to nie była naprawadę moja sprawa. Próbowałam zmienić temat.
- Potrzebujesz pomocy?
- Jeśli nie masz nic przeciwko możesz wziąć srebro z tamtej szuflady. - Znalazłam szufladę i przybiłam sobie piątkę dla mojego planu działania. - Byłam trochę przerażona kiedy Justin nie przyszedł do domu od razu po szkole. Był bardzo zły i zdenerwowany że my kazaliśmy mu iść a Scooter powiedział że nadal był zdenerwowany kiedy wyszedł. Myślałam że może on -- nie wiem. Ale kiedy dzwoniłam i on powiedział że jest w domu przyjaciela to mnie naprawdę uszczęśliwiło, że zdobył przyjaciela. Następnie na końcu rozmowy powiedział 'Kocham Cię' to był chwila dla mnie kiedy mi to powiedział.
Zakończyliśmy nakrywanie do stołu, ale psychicznie uderzyłam się, ponieważ rozmowa nie była skończona. nie była pewna co odpowiedzieć
- Cóż, ja --
- Obiad jest już zrobiony? Czy możemy iść pracować nad naszym projektem? - Justin pojawił się w kuchni. Prawie westchnęłam z ulgą.
Dziękuję Justin! Krzyknęłam w mojej głowie.
- Powinien być gotowy w około dwadzieścia minut. Zawołam Cię kiedy będzie gotowy.
- Dobrze, dzięki mamo. - Powiedział całując ją w policzek. Złapał mnie za rękę i pociągną za drzwi krzycząc przez ramię.
- Będziemy w studio!

***

OOOOOO MAMY NASTĘPNY *-*
JAK WAM SIĘ PODOBA?
JEŚLI CZYTASZ TO POZOSTAW JAKIŚ KOMENTARZ BO TO MOTYWUJE :)
ZAPISUJCIE SIĘ DO INFORMOWANYCH JEŚLI WAM SIĘ PODOBA
KOCHAM WAS ♥
@Biierauhl 

wtorek, 17 września 2013

Rozdział 6

- Wyjaśnij. Teraz. - Jego oczy szukały moich, czekając na mnie do kłamania. Ja nigdy nie mówiłam nikomu że się tnę i nie wiem jak to zrobić teraz. Zamknęłam moje oczy na chwilę i wzięłam głęboki oddech. Starałam się trzymać z dala od zdenerwowania się. On był moim przyjacielem i troszczył się o mnie, to dlatego chciał wiedzieć. Czekaj! Ja mam prawdziwego przyjaciela. On właśnie się o mnie troszczy. Myślę, że zbiłam go z tropu kiedy owinęłam swoje ręce wokół jego szyi i przytuliłam go mocno. Kiedy się odsunęłam on studiował moją twarz, tak miałam głupi uśmiech na niej. Nie mogłam nic na to poradzić, byłam szczęśliwa.
- Dlaczego mnie przytuliłaś?
Mój uśmiech się poszerzył o ile to w ogóle było możliwe. Szturchnęłam go w klatkę piersiową, a on skrzyżował swoje ramiona.
- Ponieważ, panie Bieber.  - Szturchnęłam go ponownie. - Lubisz mnie! - Zaśmiałam się. Jego twarz stała się czerwona a on spojrzał zakłopotany.
- Nie, ja nie. Ledwo Cię znam. - Trochę się jąkał.
- Oh, tak, ty tak Justin. Wiem że tak! Chcesz wiedzieć skąd wiem? - Nic nie powiedział więc wzięłam to za tak. - Bo Ci na mnie zależy! Martwisz się o to że się tnę. - Powiedziałam i podwinęłam moje rękawy. Nowe linie cięcia, wyszły na światło dzienne. Wsadziłam moją rękę w jego twarz a on odszedł z dala ode mnie, następnie jego twarz była zszokowana.
- Martwisz się o to że to robię. Więc mnie lubisz! - Byłam właśnie tak szczęśliwa że nie wiedziałam co robię.
- T-to mó-mówi ty-tylko--- - Justin się jąkał.
- To mówi Justin! Po prosty lubię Cię, a ty lubisz mnie! - Piszczałam wciąż ze szczęścia. Minęło trochę czasu odkąd byłam tak szczęśliwa. Myślę, że nie umiem kontrolować swojego szczęścia, jak niektórzy ludzie nie potrafią swojego gniewu, roześmiałam się. Śmiałam się tak mocno że upadłam. Justin patrzył na mnie jak na szaloną. Zgaduję że on wkrótce podda się uspokajaniu mnie i śmianie się też. Myślałam o tym czy Justin wie że się nawet śmiejemy i to spowodowało jeszcze więcej.
Nagle drzwi się otworzyły i moja mama stała zmartwiona. Justin i ja nagle przestaliśmy się śmiać i spojrzeliśmy na nią przerażeni. On po prostu straszy nas jakąś bzdurą. Ona spojrzała w dół na nas dwoje leżących na podłodze wyglądając na nieco wyczerpaną. Potem jak na zawołanie zaczęliśmy się śmiać. Moje wywróciły jej oczami.
- Ja po prostu was zostawię do czegokolwiek co robicie. - Wyszła i zamknęła drzwi za sobą.
Śmialiśmy się jeszcze dłużej aż nasze brzuchy zaczęły boleć. Leżeliśmy na naszych plecach po środku mojej podłogi. Było zupełnie cicho inaczej niż dźwięk naszym oddechów ciężkiego oddychania. Zamknęłam oczy i ponownie się uśmiechnęłam. Bardzo podobało mi się uczucie leżenia obok mojego najlepszego przyjaciela. Cholera ja się właśnie cieszę że mam najlepszego przyjaciela. Czułam Justina przysuwającego się do mnie ale ja się nie ruszyłam. Byłam bardzo szczęśliwa i nic nie mogło sprawić tego lepszym. Uśmiechając się otworzyłam oczy. Justin był przewrócony na bok i teraz opierając się patrzył prosto w moje oczy.
- Cześć tutaj. - Zachichotałam.
- Hej. - Uśmiechnął się.
- Mogę Ci w czymś pomóc?
- Dlaczego to robisz?
- Robię co? - zapytałam udając głupią.
- Dlaczego się tniesz?
Westchnęłam. - To mnie pociesza. Bardzo dużo bólu jest w środku mnie. Kiedy się tnę czuję jak to wszystko wypływa ze mnie i miesza się z błotem. To jest jedyna rzecz która mi pomaga. Ale to pomaga tylko do momentu aż zaczyna boleć ponownie. To tak jakby jest dziura w moim sercu a cięcie to jego szwy. Ale to coś trzyma oderwane szwy zanim zaczynam je leczyć. Wiem  że to brzmi szalenie ale to jest to co ja czuję.
- Może potrzebujesz o tym pogadać. - Powiedział biorąc trochę moich włosów za ucho. - Może jeśli o tym pogadasz będzie Ci lepiej. Wiem że kiedy powiedziałem w końcu powiedziałem Ci całą prawdę o Selenie poczułem się cholernie lepiej. To prawie tak jakbym już się tym nie przejmował.
- Ale ja o tym nie mówię. Powiedziałam Ci wszystko! Próbowałam powiedzieć mamie, ale ona nie wiem jak pomóc. Dostała ponad morderstwo Justina i mój tata nas opuścił, to już jej nie przeszkadza. Więc kiedy jej o tym mówię ona nie wie co powiedzieć, po prostu klepie mnie w ramie i daje mi trochę lodów. Rozmowa nie pomaga.
- Więc cięcie oczywiście też nie. Może musisz porozmawiać z kimś innym. Kimś kto Cię krzywdzi. - Justin zasugerował powoli.
- Mój tata? Nie widziałam go od lat. Ja nawet nie wiem gdzie on jest i jak wygląda. - Owinęłam twarz rękoma i zaciągnęłam się głęboko. - Ja nawet nie wiem czy on żyje.
- Nie mów tak. Jestem pewien że żyje. - Przerwał a potem mówił znów z zapałem. - Hej, mogę pomóc go znaleźć, jeśli chcesz. Znam ludzi którzy mogą go namierzyć. Myślę że powinnaś z nim porozmawiać.
Skrzyżowałam ramiona i spojrzałam w piękne brązowe oczy. - Naprawdę mógłbyś pomóc mi go znaleźć?
- Oczywiście. To właśnie co przyjaciele robią, prawda? Pomagają przyjaciołom znaleźć ich ojców. - On zmarszczył brwi.
Uśmiechnęłam się na to jakim palantem on był. - Gdybyśmy mogli go znaleźć, poszedłbyś ze mną?
- Nie chciałbym abyś była sama. Oczywiście że poszedłbym z Tobą. - On położył się na plecach i patrzył się w sufit.
Przewróciłam się na niego i przytuliłam go. To był przyjacielski uścisk dla twoich brudnych myśli! Po doznanym szoku on też mnie przytulił. Odsunęłam się i usiadłam na jego brzuchu.
- Wielkie dzięki Justin.
- Za co?
- Za to że jesteś moim przyjacielem. Za to że nie wariowałeś gdy mówiłam dlaczego jestem tak popieprzona. Za zaufanie i opowiedzenie swojej historii. Za to że jesteś zabawny. Za zabranie mnie do domu. Za to że jesteś moim partnerem. Nawet za zrobienie zdjęcia z moją mamą. To najlepszy dzień jaki miałam w tym roku i to wszystko dzięki Tobie. Więc dziękuję za to.
- Myślę że ja powinienem być tym który dziękuje. - Powiedział rzeczowo.
- Dlaczego tak sądzisz? - Zakwestionowałam
- Bo wyciągnęłaś mnie dziś z bańki. Powiedziałaś to czego każdy inny nie chciał mi powiedzieć. Powiedziałaś mi że jestem dupkiem który ma wszystko co tylko chce. I jestem. Uświadomiłaś mi że nigdy nie chciałem być taki w mojej karierze. Chciałem zostać uziemiony i nie dać się przyjąć sławie. Jesteś tą która sprowadziła mnie na ziemię i za to chcę Ci podziękować, Camie Drew, za to. - Uśmiechnął się do mnie tak jakby mnie pokonał.
Zeszłam z niego i zaoferowałam mu pomoc. Pociągnęłam go i usiedliśmy na moim łóżku nogami skrzyżowanymi na przeciwko siebie. - Cóż jestem zadowolona że mogłam zetrzeć trochę z mojej wspaniałości na ciebie panie Bieber. - Złapałam moją zwierzo-poduszkę i przytuliłam ją. - Więc powiedz mi jak dokładnie stałeś się sławny.
- To trochę długa historia.
- Mam czas.
- W porządku, jeśli tak mówisz. - Poprawił się i zaczął. - Kiedy miałem 12 l-- - przerwał mu dzwonek jego telefonu. - Poczekaj muszę to odebrać.
- Halo? Czuję się dobrze, dlaczego? Jestem u przyjaciółki w domu. Tak mam przyjaciółkę mamo. Jej imię to Camie. Nie, jesteśmy tylko przyjaciółmi. - zarumienił się na to. - Będę w domu za kilka minut. Ja też Cię kocham. Pa. - Rozłączył się.
- Dobrze to było żenujące.
- Nie tak żenujące jak moją mama chcąca zdjęcie. Więc musisz teraz iść?
- Tak, chce wiedzieć co się działo w szkole i teraz wszystko o Tobie. Będziesz jutro w szkole?
- Jutro jest piątek, więc myślę że mogę wziąć jeszcze jeden dzień w szkole. Dlaczego? Nie będzie Ciebie?
- Nie, będę tam. Ja się tylko upewniam że będziemy pracować nad naszym projektem. Powinnaś spojrzeć na jakąś piosenkę.
- Oh, tak. Co to znów? - złapałam długopis i papier.
- Party Rock Anthem by LMFAO. Myślę że to będzie naprawdę super, jeśli umiesz grać na kayboardzie,
- Będę szukać tego dziś wieczorem. - powiedziałam kładąc papier na moim nocnym stoliku. - Odprowadzę Cię do samochodu.
- W porządku. - Zeszliśmy po schodach i przez drzwi. Kidy dotarł do swojego samochodu odwrócił się i zaczął niezręcznie pocierać swoją szyję. - Moja mama chciała abym się zapytał czy chcesz dołączyć do nas na jutrzejszy obiad. Na prawdę nie musisz ale ona chcę Cię poznać.
Spojrzałam mu w oczy. Wyglądał jakby chciał żebym przyszła a ja chcę poznać jego mamę gdyż on poznał moją, - Chciałabym - Uśmiechnęłam się szeroko.
- Dobrze. - Też się uśmiechnął. - Więc może po prostu pójdziesz ze mną do domu po szkole i moglibyśmy popracować nad projektem do lekcji. Jeśli to jest w porządku.
- Tak to mi się podoba. - Przytuliłam go i się odwróciłam. Kiedy wróciłam do moich drzwi odwróciłam się i widziałam go w samochodzie. - Zobaczymy się jutro Justin.
- Chcesz abym zabrał Cię do szkoły?
- Jeśli to nie za dużo. Nie chcę pokazywać się z moją mamą ponownie.
- To nic takiego. Zobaczymy się rano, Cam.
- Do zobaczenia rano. - Powiedziałam. Wróciłam do środka. Gdy byłam w moim pokoju skuliłam się na łóżku i zasnęłam z uśmiechem na twarzy po raz pierwszy od trzy i pół roku.

***

A WIĘC MAMY NASTĘPNY !!
PISZCIE W KOMENTARZACH CO SĄDZICIE :)
MAM JUŻ NASTĘPNY PRZETŁUMACZONY WIĘC POJAWI SIĘ W CIĄGU KILKU DNI :)
ZAPISUJCIE SIĘ DO INFORMOWANYCH JEŚLI SIĘ PODOBA :)
KOCHAM WAS
@Biierauhl 
JAK WRAŻENIA PO LOLLY? SJBCUBCDFBDF
BO JA CHYBA UMARŁAM *-*
JUSTIN >>>> 

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 5

Zanim zdążył odpowiedzieć moja mama podeszła do rogu z ręcznikiem do mycia naczyń w dłoniach. 
- Dlaczego jesteś tak wcześnie w domu? Kto to jest? - Jego twarz pojaśniałą kiedy ona zauważyła Justina. Justin wyglądał naprawdę nieswojo, jakby nie widział czy powinien tu być czy nie. Przez chwilę o tym myślałam. Justin jest moim 'najlepszym przyjacielem' ale moja mama pewnie myśli, że ja go lubię. To by wyjaśniało wyraz jej twarzy. 
- Mamo to mój najlepszy przyajciel, Justin. Justin to moja mama. - Moja mama przyciągnęła go do uścisku, a jego oczy rozszerzyły się, jakby nie wiedział co ma zrobić. To było całkiem zabawne oglądając co, wiedząc, że kilka chwil temu nie mogłam sprawić aby się zamknął. Teraz on patrzył się w jedyo miejsce i to było cholernie zabawne. 
- Bardzo miło Cię poznać, Justin. - Powiedziała kiedy się odsunęła.- Chwileczkę! Ty jesteś ten Justin Bieber, co nie?  - moja mama zapytała podekscytowana. CO jest nie tak z tym światem, że moja mama zna ludzi przede mną? Wywyróciłąm oczami. Justin nie stał już tak napięty kiedy moja mam zdała sobie sprawę kim był.
- Tak jestem. - Uśmiechnął się swoim milion-dollar uśmiechem. Moja mama wyglądała jakby chciała krzyczeć. Oh, Boże. Proszę nie działaj jak fanka. Proszę oh proszę nie. 
- Czy mogę zrobić sobie z Tobą zdjęcie? Wiesz wtedy mogę powiedzieć że Cię spotkałam? - Przeniosłam moje ręce do twarzy, a Justin zachichotał. Podeszłam do mojej kanapy i usiadłam, podczas gdy moja mama pobiegła po aparat. Zajrzałam do mojego plecaka i znalazłam książkę. Właśnie miałam zacząć ją czytać kiedy ona znów wpadła do pokoju.
- Camie możesz zrobić nam zdjęcie?
- Oczywiście. - Położyłam książkę i wzięłam aparat. Wzięłam się za fotografowanie rok temu aby mieć coś do robienia. Mam swego rodzaju obsesję na tym punkcie przy okazji. Moje zdjęcia nie wyglądają zbyt strasznie. Jestem z nich dumna. Po tym kiedy znalazłam idealne oświetlenie, spojrzałam w górę. Moja mama miała swoje ramię wokół talii Justina i uśmiechała się od ucha do ucha. Justin był od niej o pięć centymetrów wyższy i wyglądał na o wiele bardziej szczęśliwego niż kilka minut temu.
- Gotowi? - Oni skinęli głowami, a Justin pochylił się i pocałował ją w policzek do zdjęcia.
- Raz, dwa, trzy. - Błysk oświetlił pokój i obraz pojawił się na ekranie. To było naprawdę słodkie. Długo nie widziałam mamy wyglądającej tak szczęśliwie jak w tej chwili. Justin też wyglądał szczęśliwie. Może będę musiała zrobić temu kopię. Podałam mamie aparat, a ona zeskanowała zdjęcie.
- To jest doskonałe. - ona krzyknęła. - Dziękuję bardzo Justin.
- Nie ma problemu, mamo Camie. - Justin powiedział i usiadł obok mnie na kanapie.
- Oh kochanie mów mi Alice. Daje wam dzieci robić cokolwiek chcecie. Będę w kuchni jeśli będziecie czegoś potrzebowali. - Wróciła do kuchni pozostawiając mnie z Justinem  sam na sam.
- Twoja mama wydaje się być miła. - Justin powiedział przerywając ciszę.
- Ona jest super. - Usiadłam z powrotem na kanapie i otworzyłam książkę.
- Co czytasz? - Justin zapytał, siedząc obok mnie na kanapie.
- 'Igrzyska Śmierci' - Włożyłam moje nogi pod tyłek i skuliłam się w rogu kanapy aby było mi wygodnie.
- Oh, wziąłem moją mamę aby to zobaczyć i--- - Krzyknęłam i pokryłam moje uszy, biorąc torbę i całą jej zawartość wysypałam na podłogę. Justin spojrzał na mnie zaskoczony.
- Co? Wszystko w porządku?
Odkryłam moje uszy. - Tak, jest w porządku. Ja po prostu chciałam zobaczyć to jeszcze, a nie chcę aby został zniszczony przeze mnie. Chcę najpierw przeczytać książkę. - Uśmiechnęłam się, a następnie zeszłam z kanapy do pozbierania zawartości mojej torby. Justin podał mi kilka rzeczy, które włożyłam do środka. Włożyłam ostatnią książkę i zapięłam torbę.
- Dzięki za pomoc, nie musiałeś.
- Co to jest? - Justin zapytał. Spojrzałam w górę, aby zobaczyć, co trzymał. Dyszałam a moje oczy się powiększyły. Rzucił i przekręcił moje ostrze między palcami. On wglądał spokojnie, ale jego oczy wyglądały wściekle.
- Camie co to jest? - Zapytał ponownie.
To jest .. um .. a... uh.. - Nie mogłam mu powiedzieć co to jest. Wiedziałam że on dokładnie wiedział co to, ale ja wciąż nie mogłam się zdobyć na to aby to powiedzieć. Nie dlatego że moja mama jest w pokoju obok, ale z powodu tego kim on jest. Wiem my się właśnie poznaliśmy, ale ja tak naprawdę czuję jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi wieki. W ciągu ostatnich kilku godzin w szkole z nim, prawie zapomniałam o byciu smutną i cięciu się. Kiedy on powiedział żadnych tajemnic ja wtedy nie myślałam o tym. My powiedzieliśmy że żadnych sekretów, więc ja mam mu powiedzieć, To może wydawać się dziwne, że umieszczam całe moje zaufanie do kogoś kogo ledwie znam, ale czuję że naprawdę mogę zaufać Justinowi. Oboje potrzebujemy kogoś aby zaufać, więc dlaczego nie zacząć od siebie?
- To żyletka. Tnę się.
- Że co!? Dlaczego? Dlaczego kiedykolwiek to robisz? - Wyglądał na naprawdę wściekłego i zranionego w tym samym czasie.
- Czy możesz być ciszej i pójść do mojego pokoju? - Pociągnęłam jego rękę w stronę schodów.
- Nie! Będziemy rozmawiać o tym teraz. Tutaj. - Stanął w miejscu a ja ciągnęłam go.
- Moja mama jest w kuchni. Proszę po prostu chodź do mojego pokoju. - zapytałam rozpaczliwie.
- Twoja mama? Czy twoja mama o tym wie?
- Nie i ona nie musi więc jeśli nie pójdziesz, skaleczę Cię i ja nie przesadzam. - Dałam mu moją najlepszą poważna minę i wydawało się że zadziałało, ponieważ pozwolił mi się zaciągnąć go do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi i odwróciłam się do Justina, który stał tuż przede mną z rękami skrzyżowanymi, z żyletką wciąż w jego rękach.

***
NA WSTĘPIE CHCĘ WAS BARDZO BARDZO BARDZO PRZEPROSIĆ ŻE OD TAK DAWNA NIE BYŁO NOWEGO ROZDZIAŁU :(
NO ALE DODAJĘ GO TERAZ I MAM NADZIEJĘ ŻE SIĘ PODOBA :)
KOCHAM WAS ♥
@Biierauhl
(zmieniłam z @luvv_biebs na @Biierauhl)
PS od teraz rozdziały będą dodawane systematycznie.
Liczę na jakikolwiek komentarz :)
xoxo