sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 10

3 września 2011

Obudziłam się zaplątana w prześcieradle, które pachniało znajomo, ale nie tak jak moje. Przeciągnęłam się i otworzyłam oczy. Rozejrzałam się dookoła próbując dowiedzieć się gdzie jestem, kiedy wydarzenia z poprzedniej nocy powróciły. Usiadłam, a moje ciało było słabe. Zeszłam z łóżka. Będzie lepiej jeśli mama nigdy się nie dowie, że tutaj byłam. Ona nigdy tu nie przychodzi, ale nigdy nie wiadomo co wpadnie jej do głowy. Mimo, że cały czas czułam się jak ziemniak, to ciągle czułam się lepiej niż wtedy. Nawet myśl, że to było bolesne, jeśli nie gorzej, jak cięcie, to sprawiło, że czuję się lepiej pozwalając uciec mojemu gniewowi i myśleniu o tym co się wydarzyło. Uśmiech wkradł się na moją twarz. Wyciągnęłam ręce i nogi i przyłożyłam ucho do drzwi. Nie usłyszałam mojej mamy więc doszłam do wnioski, że korytarz był pusty. Wyjrzałam i tak jak przypuszczałam nie było tam nikogo. Przecisnęłam się przez drzwi i wkradłam na korytarz i zamknęłam cicho drzwi. Skradałam się i weszłam prosto do łazienki. Zamknęłam drzwi i obróciłam się, aby umyć zęby. Biorąc moją szczoteczkę do zębów i pastę obróciłam się do umywalki. Spojrzałam w lustro kiedy włożyłam szczoteczkę do ust.  Krzyknęłam i upuściłam szczoteczkę prosto do umywalki z całą pastą. Patrzyłam na moje odbicie w lustrze i przyłożyłam ręce do twarzy. Moje policzki były poplamione od łez, a oczy czerwone jak krew. Byłam blada z powodu braku makijażu i włosy sterczące we wszystkich kierunkach. Przypomniał mi się jeden z wampirów z "twillight" oprócz tego całego "bycia piękną". Dotknęłam jeszcze raz mojej twarzy upewniając się, że to jest prawdziwe, potem zaczęłam się histerycznie śmiać. Tak mocno się śmiałam, że musiałam złapać się zlewu.
nagle drzwi otworzyły się i stała w nich moja mama z parasolem. Na jej twarzy widać było panikę, ale była gotowa krzyczeć. Otworzyłam szeroko oczy i patrzyłam na nią. nagle jej oczy też się otworzyły i upuściła parasol.
- Co do diabła ci się stało? - zapytała.
Znów wybuchnęłam śmiechem. Moja mama patrzyłam na mnie jakbym kompletnie zwariowała. Powoli się wycofała i zamknęła drzwi. Cały czas się śmiałam, aż nie mogłam oddychać, a potem musiałam przestać, bo wszystko zaczęło mnie boleć. Wstałam, ciężko dysząc. Wyłączyłam wodę aby znów ją włączyć tylko po to aby umyć zęby. Kiedy skończyłam szczotkowanie zębów wskoczyłam pod prysznic. Umyłam włosy, twarz, ciało i wyszłam. Wzięłam przeszkadzające mi włosy z twarz do reszty włosów. Mając moje włosy u góry czułam się jak nie ja, nawet nie mogę sobie przypomnieć kiedy ostatniego razu kiedy nie byłyby wyprostowane. Uśmiechnęłam się na to jak wyglądałam. Właściwie wyglądałam ładnie z podniesionymi włosami i bez makijażu.
- Mwahahaha! - krzyknęłam i wyskoczyłam z łazienki na korytarz niczym ninja. Wciąż owinięta ręcznikiem pobiegłam korytarzem i kopnięciem karate otworzyłam drzwi. Karate kopnęłam drzwi i zerwałam mój ręcznik. Tak, byłam naga ale byłam w tak dobrym nastroju, że nic nie mogło mnie zdenerwować. Założyłam majtki i stanik. Potem przeglądałam ubrania w mojej szafie. Co mam ubrać? Zdecydowałam się na kolejną dużą bluzkę. To mój dom! Ubieram cokolwiek bym tylko chciała! Szepnęłam za drzwi i przemknęłam korytarzem. Po szalonym zjeździe po poręczy schodów i prawie zabicie samej siebie poszłam do kuchni. dumnie usiadłam przy stole i zaśpiewałam - JUŻ JESTEM!
Moja mama odwróciła się i patrzyła na mnie.
- Chcę wiedzieć dlaczego zachowujemy się bipolarnie czy powinnam to zostawić? - zapytała z zaciekawieniem.
- po prostu to zostaw mamo - powiedziałam siedząc na stołku - która godzina? - zapytałam.
- jest prawie 1 po południu. - powiedziała siadając naprzeciwko mnie z jej kawą i podoła mi smażony ser. - jako twoja matka moją praca jest zadawanie pytań. Wiesz o tym, prawda?
- Pytaj! - krzyknęłam z kanapką w ustach.
- Po pierwsze dlaczego te krzyki w łazience?
- Spokojnie. Widziałaś mnie zanim straciłam kontrolę nas sobą. To było przerażające. Następne pytanie.
- Dobrze. Dlaczego jesteś taka zadziorna?
- To jest dobre pytanie. Spójrz, nie ma we mnie już nic złego czy smutnego. Albo - potrząsnęłam kanapką w powietrzu - może miałam tyle tego zamkniętego w sobie, że to wybuchło! - wyrzuciłam ręce powietrze i prawie spadłam ze stołka.
Spojrzała na mnie ale wydawało się że to była najlepsza odpowiedź jaką mogła uzyskać.
- Dobra. Dlaczego nie ubrałaś spodni?
- Z takiego samego powodu dla którego ty ubrałaś spodnie. - skończyłam jeść i umieściłam talerz w zlewie. Wróciłam na miejsce w którym siedziałam i oparłam łokcie na stole podpierając brodę rękoma.
- Hmm. Myślę, że nie mogę narzekać. Wolę kiedy jesteś szalona niż przygnębiona. Justin wciąż jest twoim ws--- - zadzwonił dzwonek do drzwi w środku jej zadania i zeskoczyłam z krzesła. Podbiegłam do drzwi i spojrzałam przez wizjer.
- Podaj swoje nazwisko i pracę. - krzyknęłam przez drzwi.
- Um.. Justin Bieber? Jestem tu żeby pracować do szkolnego projektu? - powiedział pytającym tonem.
- W porządku. - odpowiedziałam i otworzyłam drzwi. Justin przeszedł i zamknęłam je za nim. Schował swoje dłonie w kieszenie, a ja nerwowo kręciłam się obok niego przez chwilę. Zatrzymałam się przed nim i uśmiechnęłam się szeroko pokazując swoje białe zęby.
- Um.. czy jest Cammie? - zapytał pocierając tył swojej szyi oczywiście powstrzymując się od patrzenia na mnie stającej przed nim bez spodni.
- Duh! jestem tutaj. - zaśpiewałam. Jego oczy rozszerzyły się i skanowały moją twarz. - makijaż robi swoje, no nie.
Uśmiechnął się do mnie. - Wow, wyglądasz zupełnie inaczej z tymi włosami i bez makijażu. To trochę dziwne. - Powiedział podchodząc bliżej. Spojrzał głęboko w moje oczy i pchnął kawałek włosów do tyłu. Pogłaskał mnie po policzku, potem szybko zabrał rękę i oderwał wzrok ode mnie. - Masz zamiar pokazać mi zeszyt czy nie?
- Ohhh taaaaaaaaak - wiedziałam trochę jak człowiek Kool-Aid - Chodźmy! - pobiegłam z powrotem do kuchni i znalazłam mamę biorącą kluczyki i zarzucająca torebkę na ramie. - Gdzie idziesz?
- Mam ochotę na lody a nie mamy żadnych, więc idę po jakieś. Chcesz iść? Możemy iść do sklepu albo możemy dostać w śnieżynce od DQ. O tak chcę ze śnieżynki. Idziesz czy nie? - zaczęła wychodzić z kuchni a ja za nią. Zatrzymała się w pół kroku - Oh Justin. Nie wiedziałam, że tu jesteś.
- Um, tak. Czy to zły moment? Mogę iść i wrócić później. - patrzył na mnie a potem na mamę.
- O nie! Chcę iść po lody z Dairy Queen. Chcecie trochę?
- Dziękuję, ale podziękuję. - spojrzał na mnie czy ona była poważna. Oczywiście postanowił że jeśli byłam w moim zadziornym humorze, nie byłam zdolna powiedzieć mu czy ona jest przy zdrowych zmysłach czy tez nie.
- Jesteś pewny? Cam chcesz coś? - zapytała, otwierając drzwi i stojąc w progu.
- Czy możesz mi przynieść mini Cocolate Xtreme, proszę?
- Mini Chocolate Xtrime, rozumiem. Justin ostatnia szansa?
- Jest dobrze Alice naprawdę dziękuję. - powiedział.
- skoro tak mówisz. Wrócę za jakieś czas. nie zniszczcie nic i Cammie ubierz proszę jakieś spodnie. - uśmiechnęła się i zamknęła drzwi.
- więc... - Justin rozejrzał się nerwowo.
Teraz kiedy mama wyszła stałam się spokojniejsza. Spojrzałam w dół na moje gołe stopy i nogi. Dopiero teraz spostrzegłam, ze jestem pól naga i stoję przed Justinem. Zarumieniłam się i zobaczyłam na Justina jak korzysta z sytuacji. jego oczy wędrowały na moje nogi do innych miejsc w pokoju. użyłam tego do zauważenia, że Justin jest mną zainteresowany.
Normalny nastoletni chłopiec widząc moje nogi dostałby ślinotoku. Nie jestem arogancka ale moje ciało nie jest przeciętne. Dostałam propozycję żeby być modelką, kilka razy, ale to nie jest dla mnie. Mam długie nogi i zgrabne biodra. Mój tyłek doskonale odstaje a cycki są większe niż u normalnych szesnastolatek, ale nie są zbyt duże. Wiem, że według dzisiejszego społeczeństwa, moje ciało i twarz to jest to co większość ludzi będzie nazywało doskonałym. To dlatego pokrywam go luźnymi ciuchami i ciemnym makijażem.
Najbardziej szczegółowy wniosek Jay'a było to abym nie zapomniałam o nim kiedy znajdę już sobie chłopaka. Kiedy zmarł miałam tylko trzynaście lat i nie byłam jeszcze do końca rozwinięta, więc chłopcy nie byli problemem. Zaczęłam ubierać się na czarno, używać eyelinera i uspokajałam się po pogrzebie Jaya. pomyślałam, że najlepszym sposobem na zapamiętanie go było żeby wszyscy inni zapomnieli, więc ja straszyłam ich moim wyglądem. Wydawało się to działać dopóki nie spotkałam Justina Biebera.
Justin wyglądał naprawdę nieswojo stojąc przede mną. Ona nawet nie patrzył na moją twarz. nie chciałam robić makijażu ani nic z włosami ale mogłam się chociaż normalnie ubrać.
- To oczywiste, że to sprawia, że czujesz się nieswojo, więc idę założyć normalne ubrania i wrócę z zeszytem. - Justin otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował z tego pomysłu. - czuj się jak u siebie.
Rzuciłam się na schody i pobiegłam do mojego pokoju. Ściągnęłam koszulkę i znalazłam jakieś spodnie i bluzę. Jak już się ubrałam, wzięłam mój zeszyt z pudełka z góry mojej szafki. Wpatrywałam się w okładkę z przodu i westchnęłam. Minęło sporo czasu odkąd widziałam ten zeszyt. nie mogłam sobie nawet przypomnieć jakie piosenki tam napisałam. Wzięłam go i poszłam z powrotem do salonu. Justin stał ciągle w tym samym miejscu co wcześniej. Kiedy mnie zobaczył, wciąż wyglądał trochę jakby było mu niezręcznie ale mnie, bo teraz miałam już na sobie spodnie.
- Mam ten zeszyt. - powiedziałam i usiadłam na kanapie.

~~
hejka!! 
łooooohooo Camie lata przed Justinem bez spodni 
miłego czytania 
kocham was